[I So Bad]

Menaż wyposażony w pełne oświetlenie, ogrodzony estetycznym płotem złożonym z drewnianych belek oraz średniej wysokości, przycinanego żywopłotu. Podłoże po jakim porusza się koń jest niezwykle elastyczne, piach szklarski wysypany jest na geotermalne włókna i drenaże, które odprowadzają wodę nie zostawiając na powierzchni żadnej kałuży. Menaż wyposażony jest również w natrysk, który regularnie nawadnia podłoże.

[Jessie]

Niestety musiały wybrać się na dwór, z tego względu, że wszystko było pozajmowane, a Jess nie chciała nikomu przeszkadzać; miało to jednak swoje plusy, dzięki temu że dłużej szły zauważyła, że Inso delikatnie kuleje na tyle (?). Chociaż wyglądało to na zaleczone i niegroźne, to wolała nie ryzykować skacząc na wysokich i skomplikowanie ustawionych przeszkodach, co jednak nie wykluczało jakichkolwiek skoków i ruszenia siwej.
Tak czy inaczej... po wejściu na maneż i zamknięciu wejścia związała wodze pod gardłem hanowerki by zostawić ją na chwilę samą sobie, w między czasie poszła ustawić parę przeszkód. Kiedy skończyła wróciła do siwej, rozwiązała wodze, rozwinęła strzemiona, podciągnęła popręg i w końcu jej dosiadła, by już z góry wyregulować strzemiona a potem dosiadem skierować klacz na ślad. Od razu poprosiła ją o aktywne tempo, po dwa okrążenia na obie strony, podczas których próbowała się wczuć w to jak Inso się porusza, by zobaczyć na ile utykanie jej przeszkadza. Potem zaczęła pracę nad ustawieniem, tradycyjnie było to dojeżdżanie dosiadem do ręki i subtelna praca wewnętrznym nadgarstkiem co miało skłonić siwkę do żucia.

[Insostenible]

Szła spokojnie u boku Jess co jakiś czas oglądając się czy też cicho parskając. W końcu jakiś trening,o.To "kulenie" w niczym jej nie przeszkadzało, chociaż nie należało właśnie skakać jakieś wielkie przeszkody. Gdy już weszła na maneż i po zawiązaniu wódz poszła sobie w krótkiej" ściany" , próbując pod kłusować lecz tym samym jedynie to puściła bąka , z lenistwa oczywiście. Dała się złapać , jednak przy rozwiązywaniu zachciało jej się droczyć z dziewczyną , o tak dla zabawy .Dała jej podciągnąć popręg i w końcu usadowić jej swój zadek w siodle po czym skierowana dosiadem weszła na ślad.Szła żwawym stępem , z początku obserwowała wszystko a po kółku zebrała nieco łeb prowadząc go do piersi .Kulenie było prawie że nie wyczuwalne .
Gdy nadszedł czas na pracę nad ustawieniem skuliła uszy czując jak dziewczyna pracuję nadgarstkiem , spinając się i próbując także wyrwać wodzę z jej rąk.Mimo wszystko podstawiła kończyny pod kłodę .

[Jessie]

Jess mimo to nie miała zamiaru jej odpuścić, popuściła tylko na chwilę by zaraz podjąć kolejną próbę, poza podstawieniem zadu chciała jeszcze uzyskać odpuszczenie w potylicy i wejście na kontakt, a do tego jak na razie było całkiem daleko. By skupić Inso na czymś innym niż opieranie się, na krótkich ścianach wprowadzała ją na stosunkowo obszerne wolty, na których oczywiście przypilnowała odpowiedniego wygięcia, zachęcając tym siwkę do prawidłowego i sprawnego rozciągnięcia mięśni. Poza tym dołączyła serpentynki o 4 bokach na długości całego maneżu, ze względu na jego wielkość były to już mocniejsze wygięcia, a co za tym idzie wymagające większego zaangażowania. Poza poprawnym prowadzeniem hanowerki po łuku wciąż pracowała nad ustawieniem, na zasadzie rozluźniania-zaciskania dłoni na wodzy.

[Jessie]

W porozumieniu z userką Inso...
Stępując klacz poczuła wibracje telefonu w kieszeni, sięgnęła po niego i pobieżnie odczytała wiadomość. Jak się okazało coś jej wypadło, dlatego nie mogła przeprowadzić pełnego treningu - ale skoro już pofatygowała się by wziąć siwą z boksu, to chociaż ją trochę rekreacyjnie ruszy.
Po uzyskaniu ustawienia i rozciągnięciu klaczy na wspomnianych w poprzednim poście woltach i wężykach, na ścianie wypchnęła ją z biodra do kłusa, w którym dla rozgrzewki zrobiły po dwa okrążenia na obie strony dookoła maneżu. Ze względu na zaistniałą sytuację zamiast skoków miała przygotowane dla hanowerki drągi, po rozkłusowaniu jej na obie strony naprowadziła na wspomnianą "przeszkodę", skupiając się na prostym i energicznym najeździe. Jako że od początku wysiadywała kłus, to na drągach przeszła do półsiadu, oddała nieco wodzy by Insiak mogła zapracować odpowiednio szyją. Poklepała ją po szyi wracając w siodło, na obszernej półwolcie zmieniła kierunek i naprowadziła na drągi z drugiej strony. Później powrót na ścianę, chwila przerwy od drągów przeznaczona na wolty w odwrotnym wygięciu. Tutaj przyłożyła szczególną uwagę do zastosowania właściwych i czytelnych pomocy. Za każde poprawnie wykonane polecenie chwaliła entuzjastycznie klacz, następnie wróciły do drągów, raz jeszcze powtórzyły na obie strony wcześniejsze drągi, po czym Jess naprowadziła klacz na drągi ustawione po łuku, co zdecydowanie wymagało zaangażowania od siwej. Po przejściu ich nie cofnęła łydki do przodu, tym samym wciąż kierując klacz dosiadem po wolcie, by raz jeszcze najechać na minioną "przeszkodę". Wróciły na ścianę, w najbliższym narożniku wyraźne pomoce do zagalopowania. W tym chodzie również pierw rozgalopowała Inso na dwie strony, po trzy okrążenia na każdą, ze zmianą strony poprzez przekątną przy zastosowaniu lotnej, chyba że kontuzja nie pozwalała klaczy na poprawne "przeskoczenie", to wtedy przez kłus i ponowne zagalopowanie. Później zatrzymała ją z galopu do stępa poprzez dosiad, popuściła nieco wodzę dając chwilę wytchnienia i już po paru minutach z powrotem zebrała klacz, by zagalopować ze stępa i naprowadzić ją na stacjonatę ustawioną na wysokości 0,8m. Równe tempo galopu, prowadziła ją na wprost zamkniętą w pomocach, licząc foule była w stanie ocenić właściwy moment wybicia, a gdy ten nadszedł, przy użyciu łydki wysłała siwą do skoku, przechodząc w półsiad i oddając stosownie dużo wodzy. Zaraz po skoku poprowadziła ją w prawo, na kolejną przeszkodę o podobnej wysokości (metrowa), tym razem okser, do którego podeszły ciut żwawiej. Po pokonaniu tejże przeszkody zakręt w lewo, pół okrążenia galopu przy ścianie, kolejny zakręt w lewo i najazd na pierwszą przeskoczoną przeszkodę. Po tych paru skoczkach i powtórkach na drągach, skierowała Inso na ścianę, gdzie po okrążeniu w galopie zwolniła ją do kłusa, a później do stępa, gdzie stopniowo oddała jej wodze, pozwalając wyciągnąć pysk do dołu. Rozstępowała ją dokładnie poprzez 20 min, potem zatrzymała, zsiadła, podciągnęła strzemiona i wyprowadziła do stajni ;3 /zt

[Jessie]

Trzeci post z rzędu mój, lol. Anyway, na dzisiejszą lekcję wybrała maneż - niestety wszystkie kryte obiekty były zajęte, a szkoda, bo tam młoda z pewnością byłaby mniej rozproszona. Mały maneż jednakże nie był takim złym wyborem, mała powierzchnia w jakiś sposób ograniczała Devo, problem by dopiero miały na wielkim maneżu.
W każdym razie, wprowadziła ją i zamknęła za nimi ogrodzenie; odwiesiła na nim wszystko, co przyniosła i nim zaczęła jakąkolwiek pracę z klaczą, oprowadziła ją w ręku dookoła maneżu, w obie strony po dwa okrążenia, zmieniając kierunek poprzez przekątną. Miało to na celu pokazanie gniadej miejsca, zapoznanie się z nim w miarę bezpieczny sposób - nie puściła jej tylko dlatego, że bała się, że coś jej strzeli do gópiego łebka i krzywdę sobie zrobi <3

[Devocatis]

Przyszła, całą drogę furcząc i rżąc, zadzierając kitę wysoko do góry.
Wchodząc na maneż, zachowanie nie uległo zmianie. Bystre oko błądziło wszędzie, a z płuc co rusz to wydawało się głośne rżenie.
Klacz szła za Jessie, czasem podkłusowując. Zdarzało jej się również odskoczyć od płotu, który niekiedy chciał ją zjeść

[Jessie]

Lepiej, że od płotu niż w drugą stronę, bo to by się mogło skończyć przykrym wypadkiem Jessie Przy każdym takim spłoszeniu błyskawicznie mocniej zaciskała pięść, nie pozwalając na wyrwanie uwiązu; przytrzymywała Devo, przemawiając do niej przy tym uspakajająco. Poza tym, w każdym z tych "strasznych" miejsc, zataczała z nią niewielkie kółko, by raz jeszcze minąć przerażający odcinek i pokazać jej, że to nic złego i że krzywdy jej nie zrobi.
- Nie będziesz łatwa, co? - zapytała, uśmiechając się do niej lekko gdy spokojnie szła przy ramieniu, taka chwila, choć krótka, pewnie się nadarzyła. Prawda? ;<<

[Devocatis]

Po kilku przytrzymaniach i uspokojeniach ze strony zawodniczki, gniada nieco się wyciszyła.
Oczywiście wciąż zajmowała się otoczeniem, rżeniem i niekiedy popłochem, choć w mniejszej skali, niźli na początku.
Słysząc słowa, skoncentrowała się przez chwilę na ciemnowłosej, i gdyby mogła odpowiedziałaby " nie, mamo zastępcza " <3 Zaczepiała ją warami, muskając plecy i zaraz to chrapki odrywając.
Spokój nie trwał długo, ponieważ z tyłu w żywopłocie poruszyło się coś na tyle, by Devo gwałtownie skierowała uszy do tyłu, napięła się cała, i wyskoczyła w górę, hacząc i o kobietę po drodze. Jeszcze nie doszła do etapu uważania na człowieka.

[Jessie]

A mogła sprzedać...
Prowadziła ją więc energicznym krokiem po maneżu, gdy młódka nagle spięła się i zaszczurzyła, co wzmogło uwagę Jessie - odsuwając się asekuracyjnie o krok uniknęła wywrócenia się, gdy Devo wyskoczyła w górę, zahaczając przy tym o zawodniczkę. Tak skończyło się tylko na dość mocnym uderzeniu, które pewnie zaowocuje siniakiem, bywa. Niemniej jednak skrzywiła się mocno i mocniej zacisnęła rękę na uwiązie, próbując uspokoić gniadą
- Cśśśśś, spokój. Nic strasznego się nie dzieje. - mówiła do niej spokojnie, a gdy Devo odzyskała spokój ducha, dziewczyna podeszła z nią do pozostawionej lonży i sprawnie podmieniła uwiąz na nią, po czym wróciła do oprowadzania klaczy, tym razem dając jej więcej luzu, co poskutkowało także zwiększeniem odległości. Po obejściu maneżu dwa razy, Jess próbowała skupić na sobie klacz i wpoić jej podstawowe zasady; zatrzymywała się w różnych miejscach, wydając komendę "stój", czemu towarzyszyło krótkie napięcie lonży i pochwała, o ile oczywiście Devo zatrzymała się na te kilka, kilkanaście sekund - nawet jeżeli pierw zrobiła parę kroków. Wynagradzała ją smaczkami dla koni, których miała pełno w kieszeni.

[Devocatis]

Gdyby sprzedała, żałowałaby, widząc ją na Rolexie w finale na zero!
Furknęła, krocząc tak, jakby parzyła ją ziemia. Szarpała się, ciągnąc na wszystkie strony.
Zdarzało jej się zniżyć mordę do ziemi, a także podkłusowywać.
Po przypięciu lonży, z początku nie zatrzymywała się. Jednak jeżeli Jessie kilkakrotnie cofała ją, napierając na klatkę piersiową, poczęła ustępować i załapywać, że gdy ona się zatrzymuje, musi zrobić to samo, niekiedy wiercąc się w miejscu. A smakołyki pożerała, aż jej się uszy wierciły.

[Jessie]

Istotnie, powtarzała polecenie aż do skutku, nakierowując przy tym klacz fizycznie, aż skojarzyła sobie te parę faktów ze sobą: słyszy "stój" & widzi, że Jess stoi = sama się zatrzymuje => dostaje nagrodę. Ćwicząc tę na pozór łatwą komendę zawodniczka prowadziła swoją podopieczną po całym maneżu, często zmieniając kierunki, mijając także leżące na ziemi drągi, by młoda nauczyła się zatrzymywać w każdym miejscu.
Nie pozwoliła jednak Devo się zanudzić, gdy nadszedł taki moment, że komenda zaczęła jej całkiem dobrze wychodzić, Jess przerwała ćwiczenia, stosując się do zasady: przerywamy, gdy zaczęło być dobrze. W ten sposób konie łapały szybciej i nie zniechęcały się, a przynajmniej Jess chciała w to wierzyć

[Devocatis]

Po kilku przebytych okrążeniach w ten sposób już całkiem nieźle skupiała się na Jessie, wykonując polecenie. Zatrzymywała się wtedy, gdy i ona stawała, zaraz to domagając się nagrody.
Akurat podczas przerwania, klacz spięła się, zaraz to kładąc uszy wzdłuż potylicy. Uderzyła z zadu w powietrze, wychodząc przed kobietę, a kiedy tylko przytrzymała ją lonża zadarła mordę do góry, wycofując się gwałtownie. Fur, fur, jebane chciało ją wziąć od tyłu!

[Jessie]

Całe szczęście, że jednak wymieniła uwiąz na lonżę - gdy klacz oddała z zadu, Jess praktycznie tego nie poczuła, jedynie kopyta śmignęły jej gdzieś obok, na całe szczęście rozmijając się z nią. Odkąd Devo zaczęła świrować, zawodniczka stanęła w miejscu, mocno trzymając lonżę, by gniada się nie wyrwała.
- Cśśśś, spokój. Stój - powiedziała do niej spokojnie, akcentując na ostatnie słowo, gdy młoda cofając się z powrotem zrównała się z Jess. - Stój. Tak, dobry koń - pochwaliła ją, głaszcząc wierzchem dłoni po szyjce. Chciała coś jeszcze dzisiaj zdziałać, ale nie czuła się najlepiej fizycznie, dlatego by na sam koniec urozmaicić Dev wizytę na maneżu, przeszła na jej drugą stronę i zeszła z nią na środek maneżu. Idąc w tamtą stronę, rozwijała lonżę jeszcze trochę; w pewnym momencie przeszła w wolny trucht i cmokając do gniadej co krok, zachęcająco wołała do niej: "kłuuuuus!" Jeżeli Devo wykazała taką chęć, to przez chwilę Jess biegała z nią w ręku po małym okręgu, aż się zatrzymała - ale jeżeli tylko gniada w skutku po ćwiczeniach z zatrzymywania się chciała zrobić to samo, zawodniczka zaczynała na nią cmokać i ewentualnie machać delikatnie końcówką lonży, by się jednak utrzymała w tym kłusiku i prowizorycznie wylonżowała po już utartym śladzie

[Devocatis]

Franca chwilę się cofała w tył, nim stanęła. A gdy tylko dłoń dotknęła jej szyi, napięła ją. Fuknęła, podchodząc za nią niepewnie do przodu.
Kiedy Jessie zaczęła biec Devocatis zrobiła dokładnie to samo, choć z początku skręciła w całkiem inną stronę.
Ciężko przyszło jej biegać wkole z racji równowagi, aczkolwiek dzielnie kłusowała, zaczepiając ją i z czasem szarpiąc mordą na boki wraz z przodami, choć w bezpiecznych granicach