Płeć: ogier Wiek: 10 lat Rasa: Koń Oldenburski Cena: £2000 Doświadczenie w skokach: 10 Doświadczenie w ujeżdżeniu: 114 Doświadczenie z lonżowania: 38 Kondycja: 77 Szybkość: 18 Klasa startów: Ujeżdżenie: N
Wysłany: 2020-02-17, 19:21
SREBRNA ODZNAKA JEŹDZIECKA
Jazda na rozprężalni na takim koniu jak Decembrist zdecydowanie należała do mocno wątpliwych przyjemności, kiedy co rusz ciągnął do koni, wspinał się i odwracał, niemal nie zwracając uwagi na siedzącą na jego grzbiecie dziewczynę. Kiedy działała wyraźnie i zdecydowanie zatrzymywał się i strzelał z krzyża, ale nie było na to innego wyjścia jak tylko "rozjechać" takie zachowanie i skupić go na pracy. Na szczęście lubił to co robił, dlatego kiedy tylko udało jej się przymusić go do współpracy, jego zachowanie uległo diametralnej zmianie. Niemal od razu podstawił zad, wszedł w kadencję i furkocząc chrapami, zaokrąglił szyję w imponujący rogal. Niestety wciąż ciężko było wymagać od niego czegokolwiek więcej poza ruchem naprzód, ale była to pierwsza przesłanka ku lepszemu. Wystarczyło bowiem żeby spuścił trochę pary i nie zbliżał się do koni, by współpraca nie była już tylko przykrym obowiązkiem, a zamieniła się na coś w rodzaju przyjemności. Znowu swoim zwyczajem wyprzedzał intencje jeźdźca, zaczął się rozluźniać i rozciągać, strzygąc uszami po bokach. Wyraźnie spuścił z siebie powietrze, pozwalając dziewczynie na zebranie wodzy. Wówczas skrócił szyję, bez oporu wchodząc na kontakt. Jego nos skierowany był do przodu, potylica stała się najwyższym punktem, a zad "osiadł' niżej. Tak ustawiony okrążył czworobok, ale zakładam, że Mary celowo "rozsypała" go z samego zebrania, aby móc wjechać na linię środkową tak, jak zakładał to program - kłusem roboczym. Zarówno problemem, jak i ogromnym plusem ogiera była jego tendencja do dawania z siebie więcej niżeli od niego oczekiwano, dlatego niemal przez cały przejazd musiała pilnować, by nie zaczął aż nader ekspresyjnie wykonywać kolejnych elementów. Na szczęście poddał się temu, wchodząc na czworobok kłusem roboczym o równym, niezaburzonym niczym rytmie. Ślady jego tylnych kopyt pokrywały się z przednimi, chętnie szedł do przodu, właściwie tylko szukając okazji do kolejnej "pokazówki", którą uniemożliwiła mu poprzez skupienie uwagi. Cofnął nieco uszy, na półparadę reagując odrobinę mocniejszym zaangażowaniem zadu i coraz bardziej kumulując się do przejścia, pozostawał w kłusie skracając krok, ale wciąż nie tracąc impulsu. Dopiero kiedy wyraźnie zaakcentowała zatrzymanie, stanął na czterech nogach, opuścił łeb do wędzidła i przeżuł je wyraźnie, oczekując kolejnego elementu. Niestety mocniejsze zaakcentowanie łydki, znów rzutowało na zachowanie Decembrista, który w pierwszej kolejności wszedł w zebranie, a dopiero potem z niego przeszedł do kłusa roboczego. Prawdę powiedziawszy właśnie na tym polegał jego problem - większą trudność sprawiały mu proste elementy. Przesadna ekspresja i chęć współpracy w takich momentach przechylała się na niekorzyść amazonki, ale na szczęście "popsuć" było łatwiej niż naprawić. W przypadku Gniadego należało jedynie pilnować, by sam z siebie nie zaczął przesadzać i pozostawić mu całą resztę. Po dojechaniu do łuku, znów wpisał się w zakręt angażując zad na tyle żeby być w stanie wciąż podążać tylnymi nogami w ślad za przednimi. Lekko wygiął się w żebrach, bardzo delikatnie napierając na rękę w poszukiwaniu oparcia, a potem, kiedy dojechali do przekątnej, niemal natychmiast z dosiadu odczytał intencje jeźdźca i wyciągnął kłus najlepiej jak potrafił. Mocniej angażując się w ruch, zaczął jeszcze wyraźniej zginać stawy skokowe, kolanowe i biodrowe, opuszczając zad i ciągnąc nogi pod kłodę. Podniósł przód, z łopatki wyrzucając zjawiskowo przednie nogi i prawdę powiedziawszy, nawet laik był w stanie dostrzec przyjemność jaką miał z samej możliwości zrobienia czegoś więcej. Niestety nie trwało to długo, ale posłusznie wszedł w K znów początkowo trochę za mocno angażując się w ruch. Były to dosłownie dwa kroki, z których zaraz przeszedł do zwykłego kłusa roboczego i w takim tempie wszedł w oba zakręty jakby w ogóle nie miał ograniczeń. Niewątpliwie była to zasługa prawidłowego działania jeźdźca i wyprostowania, które na poziomie Decembrista było szczególnie ważne. Właśnie dzięki niemu był w stanie równo pracować na obie strony nie tylko w zakrętach, ale też na prostych, co udowodnił w kolejnym elemencie. Tak jak przy wjeździe na linię środkową, szedł całkowicie rozluźniony, chętnie współpracujący z jeźdźcem i czekający na pomoce, kumulując się do samego przejścia, które nastąpiło w C. Zatrzymał się znów na czterech nogach, przyzwyczajony, ze właśnie w tym momencie powinien po prostu czekać na kolejny ruch amazonki. Niemniej kiedy przesunęła dłonie do przodu, lekko podążył za ręką znów żując wędzidło przez krótką chwilę i dopiero kiedy coś zmieniło się w jej dosiadzie, ruszył przed siebie z pewnością i spokojem. Tak dotarł aż do K, gdzie amazonka poprosiła o kontakt. Bez wahania oparł się więc na wędzidle, trochę mocniej podstawiając zad i czekając na jakiekolwiek zmiany. Nastąpiły one w samej literze, dlatego od razu ruszył kłusem, tym razem bez większych niespodzianek. Najprawdopodobniej pojął, że tym razem nikt nie oczekuje od niego pracy ponad normę, więc odpuścił odrobinę i szedł bez większego wysiłku, furkocząc z rozluźnienia i falując ogonem po bokach. Cały czas szukał kontaktu, chętnie reagował na sygnały i szukał porozumienia, ale kiedy bujnęła się na siodle lekko usztywnił grzbiet i podniósł głowę. Cofnął przy tym uszy jakby znów miał ochotę strzelić baranka, ale na szczęście ruszył galopem bez opóźnień, znowu schodząc na kontakt. Cały czas rozluźniając się i skupiając na jeźdźcu, od razu wychwycił moment, w którym mógł wydłużyć galop. Podobnie jak w przypadku kłusa, wszedł głęboko zadnimi nogami pod kłodę, ciągnąc je w stronę swojego środka ciężkości. Podniósł przód, wyraźniej zaakcentował zaokrąglenie grzbietu i szyi, faktycznie sprawiając wrażenie jakby szedł pod górę, przy jednoczesnym zdecydowanym poszerzeniu wykroku. Co więcej szedł jak parowóz, dlatego naprawdę ciężko było się dziwić, że zdecydowała się trochę wcześniej przygotować go do przejścia. Wbrew jej przypuszczeniom poddał się prośbom o skrócenie, z których mniejsze działanie łydkami faktycznie rzutowało na zmianę zaangażowania zadu. Tym razem zamiast przejść do galopu zebranego (tak jak w przypadku kłusa) faktycznie wszedł od razu w robocze tempo, tylko na chwilę spinając mięśnie szyi. Tak jak wcześniej wygiął się na łukach w żebrach, lekko zwracając głowę i zad w stronę kierunku jazdy. Pomagały mu w tym prepozycyjne pomoce wydawane przez jeźdźca i o ile sama nie zrobiła żadnego błędu, mogła liczyć na spore zaangażowanie ze strony ogiera. Przeżuł przy tym wędzidło, połykając ślinę i rozluźniając żuchwę, po czym zakończył rysunek dokładnie w miejscu, które wyznaczyła mu amazonka. Za chwilę jednak czekał ich kolejny łuk, tym razem wymagający od Decembrista szczególnej pracy w zgięciu. Mocno skupiając się nad własną równowagą, skierował uszy do tyłu poddając się działaniom Mary i wyginając ciało w stronę kierunku jazdy utrzymywał galop z lewej nogi. Trochę mocniej podstawił zad, co dało mu poczucie większej stabilności, ale nawet na tak łagodnym łuku wyraźnie odczuwał trudność, jaką sprawiało mu to ćwiczenie. Dopiero na ścianie poczuł się znacznie bardziej komfortowo, prośbę o wyprostowanie kwitując większym posłuszeństwem. Nawet w zakrętach nie musiała pilnować go tak bardzo, zapewne bez problemu zauważając wzrost przepuszczalności. Jego potylica faktycznie odpuściła lekkie spięcia, które mimo wszystko pojawiły się w kontrgalopie, a zad znów zaangażował się do pracy poprzez mocniejsze ucięcie stawów skokowych, kolanowych i biodrowych. Jego kończyny poruszały się po jednej linii, co rzutowało na wyprostowanie zaraz po wjeździe na przekątną. Bez oporów poddawał się działaniom pomocy amazonki, wysuwając nieco nos do przodu i parskając rytmicznie w rytm stawianych kroków. Zgodnie z prośbą na środku przeszedł do kłusa, cały czas pozostając w ustawieniu i rozluźnieniu. Chętnie schodził do ręki, szukając kontaktu i w lekkim oparciu pracował niemal przez cały przejazd. Pozwoliło jej to precyzyjniej wydawać sygnały, dzięki czemu niemal od razu zareagował na łydkę i ruszył spokojnym galopem z prawej nogi jeszcze nie spodziewając się, że za chwilę przyjdzie czas na wydłużenie. Znowu osiadł na zadzie, budząc się z niejakiego letargu i niemal identycznie jak wcześniej, poszerzył wykrok z właściwym sobie zaangażowaniem. Rozluźniony i w pełni przepuszczalny bez najmniejszego problemu wkraczał zadnimi nogami pod kłodę, czyniąc z zadu imponującą siłę nośną. Niestety, obudzona na nowo energia znów nieco zepsuła kolejny element, kiedy w F zebrał się trochę bardziej niż powinien. Przez chwilę jego zaangażowanie uniemożliwiało poprawne wykonanie elementu, ale po kilku pierwszych foulach odpuścił, wchodząc w tempo robocze. Na szczęście kolejna dawka adrenaliny, skupiła go na każdym elemencie, w tym również na łukach. Owszem, było mu nieco ciężej na prawo, ale wbrew pozorom wyprostował się na łuku i wszedł w niego dokładnie tak jak robił to na lewo. Lekki problem pojawił się natomiast w kontrgalopie, gdzie znów wystąpiło dość ciężkie do przepracowania usztywnienie. Mimo tego pozostał w ustawieniu, bardzo skupiony na wszystkich wymogach i w naprawdę prawidłowy sposób wszedł na przekątną. Tam znów dało się wyczuć "ulgę" którą czuł podczas normalnej pracy w galopie, która trwała już tylko chwilę. Grzecznie przeszedł do kłusa przed K, który pozostał niezmienny aż do F. To tam znów pojawiły się jego ulubione wydłużenia kroku, dlatego nawet mimo prób amazonki, nie do końca posłuchał prośby o delikatne wydłużenie. Dosłownie zaczął strzelać nogami, wyraźnie poszerzając wykrok, pozostając w wysortowaniu, rozluźnieniu i prawidłowym rytmie aż do samego H. O dziwo tym razem od razu przeszedł do kłusa roboczego, już na spokojnie dojeżdżając do kolejnego elementu. Wszedł na koło, podążając za wędzidłem w dół. Zaokrąglił linię górną, pozostając w spokojnym tempie i żując wędzidło w rozluźnieniu. Pod koniec przejazdu taki element okazał się naprawdę potrzebny dla rozluźnienia, bo wbrew pozorom jeśli poprosiła go o wejście na kontakt dosiadem, niemal od razu zasygnalizował gotowość do dalszej współpracy. Jak się okazało trwała ona tylko chwilę. Za chwilę zjechali na prostą, gdzie zatrzymał się w wyznaczonym miejscu i ruszył w stronę rozprężalni ciągnąc nos w dół.
_________________
*Nagroda w konkursie walentynkowym - podwójna ilość pkt za kolejny trening.
Płeć: mężczyzna Wiek: 20 lat Ostatni trening: 02.06.2020 - skokowy - Kaept'n Nemo Podopieczny: Ramzes Pieniądze: £1525 Punkty doświadczenia: 43 Skoki: 8 Ujeżdżenie: 20 Obycie z koniem: 15
Wysłany: 2020-02-17, 22:09
SREBRNA ODZNAKA JEŹDZIECKA
Yukio Fleming x Momentum
Dla Yukia nastąpił wielki czas zdawania srebrnej odznaki. Dość sporo się przygotowywał, głównie pod kątem jazdy skokowej, bo w tym nieco bardziej kulał, niż w ujeżdżeniu. Fakt, który go pocieszał, był taki, że nie był to nie wiadomo jaki poziom i że na pewno ze swoimi umiejętnościami sobie z nim poradzi. Przyszedł do stajni, witając się i czyszcząc dwa konie, które przeznaczone mu były do przejazdu, jednak najpierw zajął się ogierem Momentum, na którym miał pokonać próbę ujeżdżeniową. Nie martwił się o jego znajomość elementów ujeżdżeniowych, bo znacznie wyprzedzał klasę odznakową, dlatego musiał się skupić na wyraźnym przekazywaniu ogierowi, co będzie chciał. Przywitał się z kasztanem za pomocą głaskania i smakołyka, po czym wyprowadził do na myjkę, gdzie go porządnie wyczyścił, rozczesał grzywę i ogon, osiodłał i okiełznał, wybierając biały czaprak, a resztę „stroju” miał standardową. Sam również był ubrany na galowo, by się jak najlepiej zaprezentować. Ruszył z nim na rozprężalnię, gdzie rozgrzał ogiera we wszystkich trzech chodach, dużo poćwiczyli kół i okręgów, sytuacja pozwoliła im przećwiczyć również wężyka o jednym łuku oraz wydłużenie galopu. Pod koniec, gdy już rozpoczęli stępowanie, pozwolił sobie na żucie z ręki oraz stęp swobodny. Poćwiczyli również przejścia z kłusa do stój i ze stój do kłusa, po czym oczekiwali na wywołanie ich na czworobok.
Wjechali na niego po wyczytaniu ich nazwisk, gdzie poza czworobokiem, Yukio zebrał wodze, podpierając swoje działania łydką, gdy stopniowo je skracał, po czym wypchnął kasztana z bioder przy użyciu aktywizującej łydki, by Momentum przeszedł do kłusa. W takim stylu przejechali przez A do X, gdzie mężczyzna pilnował konia równomiernym rozłożeniem pomocy przy jednoczesnym podążaniem biodrami za jego ruchem. Przed środkiem czworoboku, posłała ogierowi trzy półparady, by manewr zakończyć paradą, zamykając dłoń i osadzając kości kulszowe mocniej w siodło, odchylając się minimalnie do tyłu i blokując ruch bioder, jednocześnie przykładając łydki do boków, jednak nie w sposób aktywizujący. Po zatrzymaniu w wyznaczonym punkcie, chłopak się ukłonił, po czym przyłożył łydki do boków, wypychając ogiera z bioder i oddając mu nieco ręki, by ruszył do kłusa roboczego. W C zakręcili w prawo, gdzie Yukio wspomógł ogiera zewnętrzną wodzą, pozwalając mu swobodnie wygiąć się wokół wewnętrznej łydki, wewnętrzną wodzą i zewnętrzną nogą pilnując, by nie wpadał do środka ani nie wypadał na zewnątrz. Przy M, zwiększył działanie pobudzające łydek, wypychając go z krzyża w kierunku ręki, którą delikatnie oddał, jednak jedynie tyle, by zachęcić kasztana do wydłużenia kroku, gdy pokonywali przekątną. Przed ponownym zjazdem na ścianę, w punkcie K, przysiadł nieco mocniej na siodle, dociążając zad i wstrzymując rozciąganie nóg Momentuma, by wrócił do tempa roboczego. W B zaś zakręcili w lewo, gdzie lewą rękę mężczyzna nieco podniósł, by napiąć odpowiednio zewnętrzną wodzę i wepchnąć na nią kasztana za pomocą wewnętrznej łydki. W E ponownie wrócili na ścianę, tym razem zakręcając w prawo, a pomoce były analogiczne, co do poprzedniego skrętu, jedynie odwrócone. Przed C wystosował trzy półparady, by zakończyć je zatrzymaniem za pomocą zablokowania ruchu bioder, zamknięciu ręki i przyłożeniu łydek. Odpuścił działanie ręki podczas nieruchomości, w której wytrwali te parę sekund, by następnie posłać kasztanowi delikatną łydkę, połączoną z rozluźnieniem bioder, by przeszli do stępa pośredniego. W M rozpoczął stopniowe oddawanie wodzy ogierowi, by ten mógł swobodnie obniżyć szyję i wyciągnąć nos, jednocześnie łydkami pilnując jego tempa i zachowania rytmu. Przed K stopniowo rozpoczął nabieranie wodzy, podparte odpowiednim działaniem łydki, by uniknąć usztywnień i spięć mięśni. W K przyłożył mocniej łydki do boków, wypychając Momentuma do kłusa, by w A przygotować go do ponownego zwiększenia tempa, gdzie posłał mu sygnał nogami, przesuwając prawą łydkę za popręg, jednocześnie wypychając go z krzyża do galopu i oddając mu nieco ręki, by zachęcić do ruchu naprzód. Przed F posłał ogierowi półparadę, by rozpocząć posyłanie mu pobudzającej łydki oraz działał dosiadem tak, by więcej energii szło od jego zadu, a także by jego kroki zaczęły sięgać dalej. Tak trwało aż do M, gdzie pozwolił sobie na mocniejsze obciążenie tyłu siodła oraz zamknięcie ręki, by powrócić do roboczego tempa. W C rozpoczęli koło o średnicy 15 metrów, na którym Yukio chciał mocno wspomóc kasztana podczas wykonywania figury za pomocą zewnętrznej wodzy, którą starał się prowadzić obcego ogiera. Jednocześnie używał wewnętrznej łydki, by wpychać go na zewnętrzną wodzę, by Momentum nie zjeżdżał do środka, a także obciążał mocniej zewnętrzną część siodła, działając lekko wypychając z prawego biodra. Starał się, by rysunek okręgu był równy i by jednak przypominał chociaż w pewnym stopniu to, co jest napisane w programie, po czym wrócili na ślad. Czekała ich jedna z ciekawszych figur, którym był wężyk do linii ćwiartkowej w kontrgalopie. W H skierował ogiera ustawieniem do środka czworoboku, by bardzo delikatnym łukiem rozpocząć przybliżanie się do linii ćwiartkowej, jednocześnie nieco wzmocnił pomoce, by zachować galop na lewą stronę. Nie chciał, by kasztan przez przypadek mu zmienił nogę, co łączyłoby się z niezaliczeniem danego elementu. Po dotknięciu wyznaczonej w wyobraźni kreski, rozpoczęli powrót na ścianę, by w K już galopować po śladzie. W F zjechali na przekątną, blondyn pilnował przy tym, by głęboko wyjechać narożnik i by na prostej jechać rzeczywiście prosto. Poprzedzone półparadą przejście do kłusa w X było wykonane za pomocą zablokowania ruchu bioder, zamknięcia ręki i obciążenia tylnej części siodła, po zjechaniu z przekątnej i wjechaniu na ścianę, pomiędzy H i C ponownie wysłał pomoce do zagalopowania. Wypchnął ogiera z bioder, przesuwając lewą rękę za popręg i oddając mu nieco wodzy, by zachęcić go do ruchu naprzód. Utrzymywali tempo aż do litery M, gdzie Yukio ponownie zachęcił ogiera do wydłużenia kroku w galopie za pomocą aktywnego działania łydek oraz dosiadu, którym wypychał kasztana do przodu, a także delikatnie oddał wodze. Wszystko odbywało się w sposób kontrolowany, dlatego już przy F obciążył mocniej siodło swoim ciężarem, by wrócić do roboczego tempa, jednocześnie zamykając rękę. W A zjechali na koło w galopie, które było wykonane podobnie, jak poprzednie na lewą stronę. Podobnie jak wężyk o jednym łuku do linii ćwiartkowej, gdzie poprowadził konia po delikatnym łuku do niewidzialnej linii, jednocześnie utrzymując go w ustawieniu na prawą stronę, by nie zmieniał nogi w galopie. Po wykonaniu figury, czekała ich zmiana kierunku, gdzie w M po głębokim wyjechaniu narożnika wjechał na prostą, utrzymując galop z prawej nogi aż do miejsca, gdzie mógł przejść do kłusa, czyli przed K. Poprzedzone działanie wstrzymujące dosiadu oraz ręki było poprzedzone półparadą, po czym zjechali na ścianę już w niższym chodzie. KAF przejechali kłusem roboczym, gdzie Yukio pilnował zachowania odpowiedniego tempa i odpowiedniej pozycji, oferując ogierowi miękki kontakt z ręką, aż do czasu wjechania na przekątną w F. Narożnik wyjechali głęboko, po czym od razu naprostował kasztana w kierunku środka czworoboku, jednocześnie dając mu aktywizujące sygnały łydką i wypychając go dosiadem, lekko oddając rękę w ramach zachęcenia do wyciągnięcia kroku w kłusie, zaś w H obciążył tył siodła, zamykając dłoń i wracając do kłusa roboczego. W B ponownie zjechał na koło, tym razem dużo szersze, po czym stopniowo rozpoczął wypuszczać wodze, by ogier mógł swobodnie obniżyć szyję i wyciągnąć nos, jednocześnie blondyn rozpoczął anglezować tak, jak było napisane w programie. Rytmicznie siadał i unosił się z siodła, zgodnie z ruchem kasztana, nie pozwalał mu jednak zmieniać tempa czy gasnąć podczas tego rozluźniającego ćwiczenia. Przed wjazdem z powrotem na ścianę, rozpoczął zbieranie wodzy, a jego działanie było podparte łydką, zaś po wjechaniu na nią – usiadł w siodło, płynnie rozpoczynając podążanie za ruchem kasztana. Rozpoczęli jazdę na wprost już w wyjściowym ustawieniu, zaś w A zjechali na linię środkową, gdzie blondyn starał się utrzymać prostą linię dzięki równomiernie rozlanym po całym ciele konia pomocom, zaś przed punktem przecięcia się przekątnych placu, posłał mu trzy półparady, zakończone pełną paradą. Zablokował dosiad, wstrzymując ogiera ręką za pomocą jej zamknięcia, przykładając przy tym łydki i pilnując, by wszystkie te pomoce się równoważyły, aby zatrzymanie wyszło prosto. I tak też wyszło. Odpuścił działanie ręki po tym, jak Momentum zwolnił do zera, odczekali pięć sekund w nieruchomości, po czym mężczyzna się ukłonił i opuścił razem z kasztanem czworobok na długiej wodzy, przechodząc przez A i kierując się na rozprężalnie.
Na wydzielonej części dla rozprężających się koni, rozpoczął stępowanie, by uspokoić ogiera po pewno niezbyt wymagającym dla niego programie, ale dużo było w nim elementów galopu, przy których mógł się zmęczyć. Zaraz po tym odstawił go do stajni, gdzie go rozsiodłał i wykonał wszystkie zabiegi, które były wymagane dla tego konia po treningu czy zawodach. Odstawił go do boksu, pozostawiając go z paroma marchewkami i połówką jabłka, które miał właśnie pod ręką.
Płeć: ogier Wiek: 10 lat Rasa: Westfalska Wzrost: 170 cm Ostatni trening: 26.02.2020 - odznaka (ujeżdżenie) z Yukio Właściciel: Christian :D Cena: £3050 Doświadczenie w skokach: 60 Doświadczenie w ujeżdżeniu: 130 Doświadczenie z lonżowania: 83 Kondycja: 84 Szybkość: 83 Klasa startów: Ujeżdżenie: N
Wysłany: 2020-02-17, 22:24
No odznaka to coś wyjątkowego i stresującego, choć nie dla konia. Przynajmniej nie dla niego, bo był wprawiony w to i ze stoickim spokojem to brał na siebie. Dlatego też był idealny dla ludzi którzy szukali spokojnego konia, takiego co ogarnie się i będzie się przykładał również do zadań stawianych przed nim. No takim koniem dalej był właśnie Momentum, a do tego właściciel nie miał nic przeciwko wypożyczaniu go obcym osobom. W dniu zdawania odznak powitał spokojnie faceta pod swoim boksem, by udać się za nim na myjkę. Tam dał się sprawnie wyczyścić oraz osiodłać, by udać się za facetem na rozprężalnie. Tam rozgrzał się z nim odpowiednio do zdawania odznaki, by po wszystkim oczekiwać wezwania na czworobok konkursowy.
W końcu zostali wywołani na czworobok, więc powrócił do wcześniej wypracowanego ustawienia wraz z facetem. Angażując ponownie bardziej zad w pracę, akceptując kontakt i płynnie przechodząc do kłusa. Utrzymywał aktywne acz nieprzesadzone tempo, podążając w skupieniu z jeźdźcem tam, gdzie on go prowadził. W końcu zakręcili na linię środkową czworoboku, wjeżdżając na niego w A i kierując się do X. Ogier instynktownie, ale też oczywiście i prowadzony przez faceta jechał po ów linii na wprost, a uprzedzony o nadchodzącym zadaniu - wyczekiwał go w pełnym zaangażowaniu. Wraz z pełną paradą zatrzymał się idealnie w punkt, mając podstawiony zad z równo ustawionymi kończynami i będąc na kontakcie z ręką jeźdźca. Odczekał spokojnie nieruchomość, by gładko powrócić za moment do kłusa i pojechać w nim dalej na wprost. Dojeżdżając do środka krótkiej ściany ustawił się na prawo, by zaraz w tamtym kierunku zakręcić pod szranki właśnie i następnie wpisać się w narożnik na długą ścianę. Tam w M odbili na przekątną czworoboku, gdzie czekało na nich nowe ćwiczenie. Tutaj ogier bez zgrzytu mocniej wszedł zadnimi nogami pod kłodę i wydłużył swój krok wraz z poszerzeniem swoich ram, nie tracąc przy tym tempa i rytmu. Tak pojechał przez X do K, gdzie powrócił do roboczego i pojechał dalej wzdłuż szranek. Tak wpisał się poprawnie w dwa narożniki, by dojechać następnie do B i tam owinąć się po raz kolejny od wewnętrznej łydki chłopaka, by wyjechać dzięki temu łuk do środka czworoboku w lewo. Spokojnie przejechał przez niego co przeciwległej długiej ściany i do punktu E, gdzie tym razem zakręcił w prawo i powrócił tym samym pod ścianę. Dalej pojechali naprzód, by wyjechać narożnik tym razem na krótką ścianę i przygotować się do kolejnego elementu. Ponownie wraz z pomocami od chłopaka, zatrzymał się na środku krótkiej ściany. Zatrzymanie było takie jak przed chwilą na początku przejazdu, a kasztan i tutaj również utrzymał pełną nieruchomość. Wraz z kolejnymi pomocami od Yukia, ruszył przed siebie stępem wzdłuż szranek pod krótką ścianą i wyjeżdżając następnie narożnik na długą. Utrzymywał energiczne tempo stępa, zaznaczając wyraźnie swoje kroki, aż do momentu kiedy w M zaczęli nowe ćwiczenie wykonywać. Wraz z oddaniem wodzy podążył za wędzidłem, wyciągając szyję i obniżając głowę przy tym. Rozluźnił się odpowiednio przy tym, ale jednocześnie nie zapominał o aktywnym kroku w przód. Dojeżdżając do K powrócił bez spięcia na wcześniejsze ustawienie, by zaraz jednak przejść dość płynnie do kłusa w ów literce. Dojeżdżając do A z wyjechaniem jak najlepiej narożnika, przygotowali się do następnej nadchodzącej zmiany. Wraz z otrzymanymi do przejścia do galopu z lewej nogi pomocami, Momentum mocniej wszedł zadem pod kłodę i dość płynnie przeszedł w najwyższy chód. Nie był on jednak jego najmocniejszą stroną, ale starał się zrobić wszystko co w jego mocy i żeby to jakoś wyglądało. Starał się prezentować zaokrąglony galop z wyraźną pracą zadu, aczkolwiek jakby to były zawody, to najwyższych not za niego nie dostanie. Jednakże nie był jeszcze taki zły. Wyjechali kolejny narożnik na długą ścianę, by wydłużyć krok od F do M. Wydłużenie kroku odbyło się podobnie jak poprzednim razem, gdzie rudy mocniej wszedł zadem pod kłodę, poszerzył swoje ramy i wydłużył krok. Udało mu się zachować niezmienne tempo i rytm, aczkolwiek trochę te wydłużenie kroku minimalnie było gorsze niż w kłusie. Dojeżdżając do M powrócił ponownie do roboczego, by wyjechać narożnik na krótką ścianę i przed środkiem krótkiej ściany, przygotowali się do nowego zadania. W ów punkcie zaczęli kręcić koło o średnicy 15m, gdzie ogier jak najlepiej owinął się wokół wewnętrznej łydki chłopaka i zginając się odpowiednio przy tym odpowiednio ciałem. Tak żeby jak najlepiej zakreślić ów figurę, a po chwili zamknąć ją w miejscu w którym zaczęli. Wyjechali następnie narożnik na długą ścianę, by przed H przygotować się do kolejnego zadania. Owe zadanie nie miało być łatwe, ale też nie niewykonalne. Postarał się jak najlepiej się wygiąć na łuku do linii ćwiartkowej, jadąc dalej w galopie na lewą nogę. Nie było to łatwe i ogier musiał na prawdę z siebie sporo wykrzesać ze względu na różne czynniki, ale dawał jak na razie radę. Po zetknięciu się z linią wyznaczoną przez program, odbili z powrotem na ścianę w kierunku K. Po zetknięciu się ze ścianą pojechali dalej naprzód przez dwa narożniki, gdzie jak najlepiej się w nie wpisali i w końcu dotarli do F. Tam odbili następnie na przekątną czworoboku, gdzie kasztan utrzymał na niej ruch po linii prostej przez X do H. Dojeżdżając do X pozostał skupiony na facecie nie zmiennie cały czas tak samo teraz, jak i przez cały przejazd, wyczuł od razu zmianę i spokojnie zwolnił do kłusa. Przejście było płynne i od razu było widać lepszą też jakość tego chodu, no ale we wszystkim doskonałym być nie można. Zetknęli się zaraz ponownie ze ścianą, by przygotować się od razu do powrotu do galopu wraz z dojechaniem do narożnika. Wraz z odpowiednim sygnałem od Yukia wszedł mocniej zadem pod kłodę, by przejść płynnie w wyższy chód. Jakość chodu ponownie nie była powalająca na kolana, ale nie można było odmówić kasztanowi tego że się starał i robił co mógł. Przejechali w tym chodzie krótką ścianę i narożnik, by dojeżdżając do M ponownie wydłuż krok w galopie. Wszystko odbyło się podobnie jak przy tym ruchu na poprzednią stronę, by wraz z dojechaniem następnie do F - wrócił ogier do roboczego tempa. Analogicznie jak na tamtą stronę, teraz czekało ich koło w galopie o średnicy 15m na krótkiej ścianie. Zaczęli je zakreślać oczywiście wraz z dojechaniem do A, gdzie ogier ponownie owinął się wokół wewnętrznej łydki chłopaka i starał się zakreślić rysunek koła jak najlepiej. Wpisując swoje rude cielsko w ów figurę jak najlepiej, co też mu się udało. Zamykając figurę w punkcie gdzie zaczęli, pojechali dalej naprzód pod ścianą i wyjechali zaraz narożnik, by już w K zacząć wykonywać kolejną powtarzaną figurę - wężyk o jednym łuku. Ładnie wpisał się w łuk od K do linii ćwiartkowej, by tam odbić z powrotem na ścianę do H i po powrocie pod ścianę, pojechali dalej naprzód. Wyjechali przy tym dwa narożniki, by w M ponownie odbić na przekątną czworoboku. Jechał po linii prostej przez X do K, gdzie przed drugą z literek zwolnili płynnie do kłusa. Znowu też od razu było widać poprawę w jakości chodu, gdzie ogier kłus prezentował ponownie najlepiej ze wszystkich wcześniejszych chodów. Przejechali w nim dwa narożniki i w tym krótką ścianę, by pojawić się ponownie na długiej. Tam po dojechaniu do F ogier po raz ostatni wydłużył krok ze zjechaniem na przekątną czworoboku, oczywiście tym razem w kłusie. Jechali tak przez X do H, gdzie ładnie też utrzymał ruch po prostej przez całą linię. Udało im się to zrobić bardziej efektownie niż w galopie, gdzie ogier na prawdę prezentował ten ruch bardzo dobrze. Nie miał tu żadnych problemów z wydłużeniem kroku, a także ze skróceniem go po dojechaniu do H. Kłusem roboczym wyjechali kolejne dwa narożniki i przez krótką ścianę, by pojawić się na długiej zaraz i spokojnie dojechać do B. Tam po raz ostatni zeszli na koło o średnicy 20m w przejeździe, by zaprezentować na nim coś nowego prócz tego co wcześniej. Poprawnie rysował rysunek koła, wpisując się w niego należycie. Jednocześnie podążył wraz z oddaniem wodzy przez Yukia za jego ręką w dół i przód, żując przy tym wędzidło i pozostając w stałym tempie oraz zaangażowaniu. Z powrotem do ustawienia po nabraniu wodzy na kontakt również nie miał problemu, by zamknąć zaraz figurę i pojechać dalej na wprost pod szrankami. Następnie jak najlepiej wpisał się w narożnik na krótką ścianę, a potem łuk na linię środkową i pojechał po niej na wprost do X. Tam uprzedzony o końcowym zadaniu pozostał skupiony, by zatrzymać się z pomocami od faceta idealnie w punkt. Podstawiony dalej niezmiennie zad, równo ustawione kończyny i wyraźny kontakt wciąż go cechowały. Spokojna nieruchomość do kolejnych pomocy od chłopaka, by po chwili zjechać stępem z czworoboku na rozprężalnie.
Na rozprężalni zaczęli się stępować w spokoju. Ogier był zmęczony, ale też i zadowolony. Lubił każde wyzwanie i działanie, więc cieszył się z czasu spędzonego z facetem. Dla niego srebro nie było czymś mega wymagającym, biorąc pod uwagę jaką klasę chodził. Jednak zawsze to coś lepszego, niż siedzenie tylko w boksie. W końcu wrócił do stajni, gdzie dał się oporządzić odpowiednio po zawodach i w końcu z powrotem wylądował w swoim boksie. Tam po wyjściu faceta, zajął się sobą.
z.t
_________________
I wanna be king in your story I wanna know who you are.
imię: Want you to sing to me softly - Momentum właściciel: Cause then I'm outrunning the dark - Christian Levrull.
rodzice: Marvin Bay x Tallyesson
dokumenty: passport moje:gallery
[img]xxx[/img]
potomstwo: That’s all that love ever taught me - brak
osiągnięcia: You’ve got that power over me - link
Płeć: mężczyzna Wiek: 25 lat Podopieczny: - Pieniądze: £1550 Punkty doświadczenia: 14 Skoki: 6 Ujeżdżenie: 8
Wysłany: 2020-02-19, 14:16
BRĄZOWA ODZNAKA JEŹDZIECKA
Francis Laurent & Broyer du Noir
Trzeba było się wreszcie zająć formalnościami, dlatego Francis zdecydował się tym razem już podejść do brązu, jako, że ostatni termin nie pasował mu kompletnie. Odezwał się do jednego z Zawodników o pożyczkę konia do tego (nie ukrywajmy) odbębnienia papierkologi potrzebnej do startów chociażby. Przed ujeżdżeniem udał się do stajni, gdzie odpowiednio zajął się Bryśkiem - tak by wyglądali w miarę reprezentacyjnie na odznace, nawet pokusił się o koreczki! Po osiodłaniu go udał się na halę, gdzie miała odbywać się rozgrzewka. Wiedział, że ogier jest na znacznie wyższym poziomie niż obecny tu Brąz, dlatego by nie miał głupich pomysłów na takich popierdółkach postanowił go nieco zmęczyć przed przejazdem ambitniejszą rozgrzewką. Oczywiście nie zapomniał, by w trakcie całej rozgrzewki ogier pozostał w rozluźnieniu, przepuszczalny, a przede wszystkim giętki i chętny do ruchu naprzód z czego byłoby łatwiej wykrzesać dobre chody. Po jako takim dogadaniu się i dobrym zakończeniu rozgrzewki przeszedł z ogierem do stępa oczekując swojej chwili w próbie ujeżdżeniowej.
Słysząc swoje imię udał się z ogierem w stronę czworoboku, gdzie chwilę poruszali się po zewnętrznej stronie szranek. W oczekiwaniu na wjazd poświęcił Francis chwilę na odpowiednie rozjechanie go w stępie, pilnując, by pozostał na stabilnym kontakcie, nie przesadnie się zbierając - pomocami sugerował lekkie ustawienie przy zachowaniu aktywności chodu. Mając już dobry stęp pośredni na sygnał skierował się w A między szranki wjeżdżając z Karym na linię środkową. Skupił się na równym dociążeniu obu pośladków samemu nie przekrzywiając się na żadną ze stron, by nie zmotywować go do pływania po linii prostej. Na dwóch równych wodzach i współpracujących z nimi łydkach kierowali się prosto w kierunku C, by wcześniej jednak przed X posłać mu półparadę, która przygotowała go do równego zatrzymania w X. Tam Laurent skłonił się w stronę komisji, by po chwili nieruchomości ruszyć stępem przed siebie - tym bazowym, który udało im się osiągnąć przed wjazdem. Kontynuowali podroż przed siebie, w trakcie której Jeździec pilnował nie tylko swojej prostej sylwetki i ustawienia w siodle, ale dobrej sylwetki konia. W C skręcili w prawo, gdzie Franc pilnował zachowania aktywności i płynności nawet na łuku zakrętu.
W momencie dojechania do litery M dał mu łydki ruszając kłusem anglezowanym po ścianie, ponownie zachęcił go do delikatnego ustawienia pilnując równego kłusa roboczego. Nie ma co ukrywać nie był to wymagający przejazd, ale mężczyzna pilnował by jednak spróbować zrobić coś ponad to, dobrze się prezentując. W B wjechał z Karym na duże koło 20 m, pilnując lekkiego zgięcia do wewnątrz prowadził go na zewnętrznej wodzy, dojeżdżając do niej wewnętrzną łydką, a w razie czego korygował pozostałymi pomocami. Po dojechaniu do E usiadł w siodło wchodząc w wysiadywany, co nie wpłynęło jednak znacząco na ich sylwetkę i jakość kłusa. Przed końcem koła cofnął zewnętrzną łydkę dając sygnał do zagalopowania w pełnym siadzie. Pilnował na ścianie w galopie prostej sylwetki ogiera z lekkim zgięciem do wewnątrz samemu głęboko siedząc w siodle i zachęcając do okrągłego galopu dojeżdżał konsekwentnie łydką do rozluźniającej ręki. Następnie przed C poprzedził przejście półparadą, która miała go przygotować do zejścia w dół, by ostatecznie wrócić do kłusa anglezowanego, którym wjechał na przekątną pilnując znów prostej sylwetki ogiera prowadził go w równych pomocach. W X zmienił nogę lekko ustawiając go na lewo, by po wjeździe na ścianie i wyjechaniu narożnika skierować się w A na koło 20 m w półsiadzie.
Równowagi szukał przede wszystkim w strzemionach luźno amortyzując ciało w stawach skokowych, nie przesadzał z półsiadem lekko jedynie odciążając plecy konia, ale robiąc to w równowadze, by jakościowo półsiad został dobrze oceniony. Przy okazji korygował jego sylwetkę - o ile trzeba było - by pozostał w zgięciu na kole. Wracając do A usiadł w siodło wracając do ćwiczebnego, by dojeżdżając do B skierować się na pół koła, a zanim wrócili na ścianę dał sygnał do zagalopowania na lewo. Wjechali równym, okrągłym galopem na ścianę, dojeżdżając wysiadywanym aż do literki M, gdzie po jej minięciu Laurent wziął ogiera lekko na siebie wchodząc wpierw w kłus anglezowany, a następnie ćwiczebny po minięciu litery C. Pozostał z nim na ścianie równo dojeżdżając aż do litery E, przed którą posłał półparadę zamieniając ją następnie w pełną paradę i tym samym zatrzymując się z ogierem na 5 sekund. Następnie ruszyli pośrednim kontynuując jazdę na wprost po ścianie. W K zakłusował z ogierem poruszając się dalej ćwiczebnym, a następnie w A dojeżdżając go w zakręcie łydką i korygując na wodzy wjechał na linię środkową praktycznie od razu prostując go i kierując się prosto w kierunku C. Przed dojazdem do X przygotował ogiera do przejścia półparadą, lekko też wycofał sylwetkę zamykając go w pomocach, by w ostatnim momencie nie odbił od którejś z nich, a samo przejście było równe i od zadu, ostatecznie zatrzymali w literze i ukłonili w stronę komisji. Następnie dał mu luźną wodzę i opuścił czworobok chwaląc konia za dobre "sprawowanie".
Skierował się z nim na rozprężalnie czekając na próbę skokową.
Płeć: ogier Wiek: 8 lat Rasa: koń holsztyński Właściciel: Christian Levrull Cena: £3000 Doświadczenie w skokach: 75 Doświadczenie w ujeżdżeniu: 83 Doświadczenie z lonżowania: 45 Kondycja: 41 Szybkość: 45 Klasa startów: WKKW: 2*
Wysłany: 2020-02-19, 20:29
BRĄZOWA ODZNAKA JEŹDZIECKA
Francis Laurent & Broyer du Noir
On zawsze wyglądał pięknie i olśniewająco, ale z tymi koreczkami i w eleganckim czapraku to rzeczywiście już w ogóle. Francis na grzbiecie bardzo mu nie przeszkadzał, zarówno wizerunkowo jak i tak w ogóle, chociaż sytuacja zmieniła się, kiedy zaczął od niego wymagać już po rozstępowaniu. Po kilku spięciach i nieszkodliwych próbach pokazania niezadowolenia, ostatecznie odpuścił, poddając się aktywnej rozgrzewce, gimnastyce i zadawanym ćwiczeniom. Finalnie pojawił się z mężczyzną w siodle na hali przeznaczonej do egzaminu odznakowego, będąc „zdrowo zmęczonym”, to znaczy na tyle przepracowanym, żeby nie mieć żadnych głupich pomysłów, ale jednocześnie mając na tyle energii, aby bez problemu sprostać programowi i po odpoczynku zawojować jeszcze parkur. W aktywnym stępie wkroczył pewnie do wnętrza czworoboku, wpisując się bez zarzutu w charakterystykę stępa pośredniego. Szedł także oparty na wędzidle i nie rozpraszał się, bo właściwie nie było czym, oprócz sędziowskiego stolika na hali nic się nie działo. W literze X zatrzymał się płynnie, prawidłowo odczytując pełną paradę z ciała mężczyzny, uprzedzoną przygotowaniem w postaci półparady. Ustawił wszystkie cztery nogi równo i w skupieniu oczekiwał, aż Franek się tam poukłania i poogarnia na nowo z wodzami. W końcu ruszył równie zaangażowanym co wcześniej stępem i po dotarciu do literki C wygiął się w prawo na zakręcie, nie tracąc tempa ani luzu. Po podobnym pokonaniu narożnika dość żywo zareagował na impuls do kłusa, przechodząc do wyższego chodu z niejakim impetem i od razu energicznie się w nim pchając zadem. Wypełniał całe miejsce na wodzy oferowane mu przez jeźdźca, może nawet momentami trochę zbyt mocno się na niej opierając, ale nie wyrywał mu przy tym nic z ręki, więc nietrudno było się z nim dogadać. Na środku ściany zszedł na promień dużego koła, dając się na nim wygiąć wokół wewnętrznej łydki mężczyzny w zadowalającym stopniu. Bez większej różnicy w chodzie Broyera przebiegło przejście do pełnego siadu, dlatego ogier zakończył figurę prezentując niezmiennie dynamiczny, elegancki i finezyjny kłus. W ostatnich chwilach przed powrotem na ścianę dynamicznie zagalopował, w pierwszej foule próbując „namówić” Laurenta na bardzo żywe tempo, ale że już przerabiali to podczas rozgrzewki, ostatecznie przyjął po prostu mocną galopadę jeszcze w ramach roboczego galopu. Pokonał w nim większą część okrążenia wzdłuż czworoboku, by po wyraźniejszych półparadach z delikatnym tylko ociągnięciem powrócić do kłusa jeszcze przez C. Równie bardzo angażując się w ruch naprzód przeszedł przez narożnik, z którego niemal od razy odbił na przekątną, na której już ciągnął bardziej jak lokomotywa, ale nadal nie był niemożliwy do ogarnięcia i wracając na ścianę po zmianie kierunku znów zrobił się przytomny i gotowy na następne zadania. Przy A zjechał na łuk koła, w pierwszym odruchu po odciążeniu grzbietu szukając miejsca na zejście głową w dół, czego jednak nie zrobił bo takiego miejsca nie znalazł, choć mężczyzna na pewno mocniej go poczuł przez chwilę na ręku. Zamknąwszy figurę pozostał na pierwszym śladzie do B, gdzie zgodnie z kierownictwem odgórnym ponownie dał sprowadzić się na kolejny łuk, tym razem stanowiący tylko połowę dwudziestometrowego koła. Pod jego koniec, czyli zbliżając się do E, karus zagalopował pewnie na lewą nogę, Okrągło i pod górę szedł w dynamicznym, regularnym galopie znowu przez większość rundy wzdłuż czworoboku, by w reakcji na przygotowane pomoce do przejścia po minięciu M, znowu z lekkim ociągnięciem, powrócić do żądanego, niższego chodu. Na krótką chwilę spiął się przy tym, ale nawet ta chwila anglezowanego starczyła na przepracowanie i ponowne rozluźnienia, zanim znowu przyjął pełen ciężar jeźdźca. Na środku najbliższej długiej ściany zatrzymał się prawie równo i stał prawie spokojnie, na szczęście niezbyt długo. Stępem ruszył trochę zbyt chaotycznie, ale zdążył się ogarnąć w najbliższych krokach, tak, że mógł w równowadze zakłusować pod koniec ściany, co jednak nie umniejszało jego zaangażowaniu. W narożniku wygiął się wokół wewnętrznej łydki, podobnie zresztą jak na zakręcie na linię środkową, na którą wkroczył pewnie i nie próbował z niej spływać na boki. W punkcie środkowym zatrzymał się już elegancko, prawie jak od linijki ustawiając kończyny, zaczynając od tych zadnich. Mieląc wędzidło już spokojniej niż chwilę temu, bo wyczuwał, że to koniec przejazdu, odczekał cierpliwie by zaraz po ukłonie jeźdźca ruszyć stępem, przy czym z chęcią wyciągnął sobie przed siebie szyję, i tak bez żadnych rewelacji opuścił czworobok.
_________________
ΔΔΔ
my name is
BROYER. .DU. .NOIR
koń demolka & pan podgryzacz
mr. kombinator i psuja strzeż się
1st place ~ dressage L with Christian Levrull 1st place ~ eventing 1* with James Levrull
Δ gallery & passport Δ
czarny jak smołałasuch na smakołyki
mimo łapania w zęby wszystkiego niejest agresorem
ale nie licz na jego zaufanie i oddanie dopóki nie oddasz mu swojego
voices in my head
TELL ME THEY KNOW BEST
got me on the edge they pushin'
Δ
kalendarz adwentowy - anulowanie zrzutki na najbliższych zawodach skokowych/WKKW (próba skokowa)
Δ loteria walentynkowa - podwojone punkty za kolejny trening
Płeć: mężczyzna Wiek: 23 lata Wzrost: 188 cm Zawód: model Ostatni trening: ujeżdżeniowy - Johnny Bravo Podopieczny: Johnny Bravo Pieniądze: £415 Punkty doświadczenia: 16 Skoki: 2 Ujeżdżenie: 9 Obycie z koniem: 5
Wysłany: 2020-02-20, 20:21
BRĄZOWA ODZNAKA JEŹDZIECKA Tyler Henderson & Johnny Bravo
Do Anglii ściągnęła Tylera co prawda atrakcyjna oferta z agencji, ale szybko pojawiły się przed nim też perspektywy na rozwój w zupełnie innej dziedzinie. Żeby z nich skorzystać, musiał jednak ciężko na to zapracować i dopełnić paru formalności, chociażby takich jak zdobycie wymaganych w tym kraju uprawnień do zostania trenerem i startowania w zawodach. Szczęśliwie terminy odznak zgrały się z przyjazdem i aklimatyzacją Johnny'ego w nowym miejscu, więc Tyler nie musiał się obawiać o to, że przeszkodzi im stres czy zmęczenie, z którym na pewno oboje zmagali się przez kilka dni po tym, jak ich noc nagle stała się dniem...
Mając bardzo dobrą więź ze swoim koniem i dobre podstawy, zupełnie nie przejmował się tym egzaminem. W spokoju rozprężył konia przed częścią ujeżdżeniową, w której swoją drogą czuł się pewniej, po czym stępując na dłuższej wodzy, czekał na swoją kolej. Kiedy nadeszła, ponownie nabrał wodze na kontakt i dojechał dosiadem i łydką do ręki, chcąc zapobiec usztywnieniu konia podczas powrotu do ustawienia. Poświęcił chwilę na rozluźnienie ogiera, a gdy oboje byli już w stu procentach gotowi na rozpoczęcie egzaminu, wjechał na linię środkową czworoboku przez podniesione szranki w literze A. Siedząc prosto i jednocześnie luźno, bez trudu podążał biodrami za ruchem konia, który egzekwował w łydkach, obejmujących boki kasztana. W połączeniu z napiętymi wodzami tworzyły one niejaki korytarz, w którym Tyler prowadził konia w prostej linii, wyznaczonej przez jego wzrok utkwiony w komisji egzaminacyjnej z naprzeciwka. Zanim dojechał do litery X, w której program przewidywał zatrzymanie, przygotował do niego konia paroma półparadami by ostatecznie napiąć mięśnie krzyża, zamknąć Johnny'ego w łydkach i wykończyć zatrzymanie domknięciem ręki. Po chwili przełożył wodze do jednej ręki i ukłonił się komisji, a gdy już ponownie trzymał wodze oburącz, delikatnym wypchnięciem z bioder i łydką zachęcił konia do wznowienia stępa. Dojechawszy do krótkiej ściany ustawił konia na prawo i owijając go wokół wewnętrznej łydki, zewnętrzną wodzą poprowadził go po utworzonym łuku, dodatkowo pilnując zewnętrzną łydką by nie wypadł z niego zadem. Podobnie postąpił w narożniku, a gdy ramieniem znalazł się na wysokości litery M, po półparadzie poprosił konia o kłus. Rzuciwszy krótko okiem na jego zewnętrzną łopatkę, zaczął anglezować w rytmie wybijanym przez Johnny'ego, do którego był dobrze przyzwyczajony. Jadąc wzdłuż szranek pilnował, by ogier nie patrzył na lewo i się nie rozpraszał, przy każdej takiej próbie przypominając mu o sobie i pracy do wykonania poprzez subtelną półparadę. Wreszcie wjechał na rozpoczynające się w połowie ściany duże koło i dołożył wszelkich starań, by zachować właściwe proporcje i rozmiar figury. Tak jak w narożniku, zewnętrzną wodzą prowadził konia po śladzie, a łydką kontrolował jego zad, podczas gdy wewnętrzna wodza powtarzającymi się subtelnymi półparadami podtrzymywała ustawienie, a łydka zginała konia w żebrach. W połowie koła Tyler przeszedł do kłusa ćwiczebnego, przestając anglezować i lekko wycofując ramiona, co pozwoliło mu bez trudu "wsiąść" w konia i zgrać się z jego ruchem, który nieważne jaki by był, dla Hendersona był najwygodniejszy na świecie, dzięki przyzwyczajeniu i dobrze dopasowanemu siodłu. Łydkami w dalszym ciągu luźno opasał boki konia, a ręką oferował elastyczny kontakt, który wciąż pielęgnował, będąc wyczulonym na nierówność czy nieobecność konia na nim. Zamykając koło półparadą przygotował kasztana do kolejnego przejścia, tym razem do galopu, który zainicjował od wewnętrznej łydki i łagodnego wypchnięcia biodrami, podczas gdy łydka po zewnętrznej stronie była lekko cofnięta, podpowiadając wierzchowcowi ruszenie z prawej nogi. Galopując po pierwszym śladzie dbał o aktywne tempo i okrągłą foule galopu, dosiadem niejako wynosząc ten ruch w górę i zabierając nim zad ogiera, dzięki czemu Johnny mógł się lepiej podstawić w galopie. W narożniku za literą H Tyler przytrzymał konia dosiadem i zamknął go dołem, niemal jednocześnie wykonując półparadę i tym samym zwalniając do kłusa, w którym zaczął anglezować, i tym razem upewniając się, że robi to na właściwą nogę. Z kolejnego, starannie wyjechanego narożnika zabrał Johnny'ego na przekątną, na której wyprostował go w korytarzu utworzonym z pomocy. Przed powrotem na ścianę nie tylko ustawił konia na lewo, ale też na chwilę usiadł w siodle by zmienić nogę, na którą wstawał podczas kłusa, którym kontynuowali jazdę po pierwszym śladzie. W połowie krótkiej ściany zabrał podopiecznego na kolejne, duże koło, na którym dla odmiany przeszedł do półsiadu, unosząc biodra, ale nie pochylając się do przodu. Dzięki dobremu oparciu w strzemionach nie miał problemów z zachowaniem równowagi, a to znaczne ułatwiło mu niezależne działanie pomocami i prawidłowe wykonanie figury, po zakończeniu której usiadł do kłusa ćwiczebnego. W połowie długiej ściany zjechał na precyzyjny łuk tworzący półkole do E, po czym po krótkiej półparadzie zagalopował na lewo, ponownie z powodzeniem wpasowując się w ruch konia i dyktując mu tempo. Prowadził konia galopem aż do M, za którym wrócili do kłusa anglezowanego, co jednak nie trwało długo bo już w połowie krótkiej ściany Tyler znowu zaczął go wysiadywać. Natomiast w połowie długiej ściany ponownie przygotował zatrzymanie, pierw skupiając konia na sobie półparadami, a potem tak jak ostatnio, zablokował dosiad i domknął konia dołem, wykończył zatrzymanie domknięciem ręki. Po pięciu sekundach odliczonych w myślach, przyłożył łydki do boków konia i zaprosił go do stępa. W narożniku zakłusował i minąwszy go, zakręcił na linię środkową by w jej połowie wykonać zatrzymanie kończące przejazd. Ukłonił się komisji, po czym zjechał z czworoboku stępem, całkowicie oddając Johnny'emu wodze i głaszcząc go po szyi.
Płeć: ogier Wiek: 6 lat Rasa: koń hanowerski Wzrost: 178 cm Ostatni trening: Ujeżdżeniowy z Tylerem. Właściciel: Tyler Henderson Cena: £1350 Doświadczenie w skokach: 7 Doświadczenie w ujeżdżeniu: 38 Doświadczenie z lonżowania: 18 Kondycja: 18 Szybkość: 11
Wysłany: 2020-02-20, 20:23
BRĄZOWA ODZNAKA JEŹDZIECKA Tyler Henderson & Johnny Bravo
Przeprowadzka z Australii do Anglii była dla Johnny'ego przełomowym wydarzeniem, ale także bardzo emocjonująca i męcząca. Przed nabyciem przez Tylera wędrował z rąk do rąk, ale w obrębie ich kraju, więc zasadniczo z dostosowaniem się do nowego miejsca nie powinien mieć większego problemu, gdyby nie to, że podróż kompletnie rozregulowała jego zegar biologiczny. Potrzebował więc więcej czasu na odnalezienie się w tej sytuacji, ale było go wystarczająco dużo, a Tyler nie musiał obawiać się tak o dobro konia. Zarówno w trakcie oporządzania, jak i rozgrzewki Johnny był rozluźniony i zaciekawiony otoczeniem oraz tym, co dla niego przygotował. Podczas rozgrzewki nie sprawiał żadnych problemów, wykazując się jedynie lekkim rozkojarzeniem wywołanym nowym miejscem, które jednak z czasem zaczynało odchodzić w niepamięć.
W reakcji na zebranie wodzy zastrzygł uszami i uniósł łeb, nie mając żadnych oporów przed powrotem do wcześniejszego ustawienia. Niemalże od razu zaczął bardziej podstawiać zad, a wraz z tym głębiej wkraczać pod kłodę. W taki sposób wszedł na czworobok w A, poruszając się aktywnym, regularnym stępem, każdy krok stawiając dość delikatnie. Półparady sprawiły, że wycofał jedno ucho w stronę jeźdźca, któremu znowu poświęcił całą swoją uwagę. Współpracując z Tylerem już tyle czasu, Johnny był już dobrze przyzwyczajony do jego stylu jazdy, przez co momentami zdawał się wręcz czytać mu z myśli i przewidywać kolejne sygnały. Tak było także w przypadku zatrzymania, które wykonał pod wpływem najdelikatniejszego sygnału, zatrzymując się równo i nieruchomo. Parsknął jedynie głośno, podczas gdy mężczyzna wykonywał ukłon, a następnie ruszył z miejsca tym samym jakościowo stępem co poprzednio. Długim ogonem obijał leniwie o swoje boki, wkrótce wchodząc w zakręt na krótkiej ścianie, w którym wygiął się gładko wokół prawej łydki jeźdźca, który odpowiednim działaniem zapobiegał wypadaniu zadem czy łopatką. Już na długiej ścianie został wyprostowany, a następnie poproszony o kłus, do którego przeszedł chętnie, nie próbując wykorzystać tej sytuacji na dyktowanie swojego tempa. Regularne anglezowanie Tylera wyznaczało mu równy, aktywny kłus, w którym zaokrąglił bardziej szyję, uwydatniając jej mięśnie i ustawiając nos w pionie. Wbrew pozorom nie był już tak rozkojarzony co na rozgrzewce i nie kombinował, co tym bardziej było dla niego utrudnione, gdy został zabrany na koło. Kasztan nie wyginał się zanadto do wewnątrz, miękko odpowiadając na pomoce jeźdźca i łatwo dając wprowadzić wszelkie poprawki, jeśli tylko były potrzebne. Przy tym pozostawał w jednym ustawieniu i nie uwieszał się na ręce Tylera, aktywnie przeżuwając wędzidło i utrzymując stałą prędkość swojego kłusa. Z natury Johnny był raczej spokojnym i zrównoważonym koniem, a Tyler, który mógł liczyć na jego pełne zaufanie, miał czuć się na jego grzbiecie całkiem bezpiecznie. Nawet jeśli czasami do tego rudego łba przychodziły głupsze pomysły, to nigdy nie miał na celu skrzywdzić właściciela czy kogokolwiek innego. Przejście z anglezowania do kłusa ćwiczebnego nie wytrąciło hanowera z równowagi czy taktu, będąc raczej wygodnym wierzchowcem, co dało się odczuć szczególnie, kiedy szedł w takim rozluźnieniu jak teraz. Jeszcze przed zakończeniem rysunku okręgu przeszedł w galop, nie rozpędzając się wcześniej w kłusie, a płynnie zagalopowując na prawo. Już od pierwszych kroków podkreślał pracę zadu, zaokrąglając całą sylwetkę i sprawiając wrażenie niesienia pod górkę. Podobnie jak w przypadku kłusowania, sześciolatek nie ciągnął zanadto do przodu, utrzymując bezproblemowo spokojne tempo galopu, którego każdą kolejną foule stawiał z odpowiednią ekspresją, podkreślającą energię w nim drzemiącą. W ten sposób przegalopował całą krótką i długą ścianę, żeby następnie zostać zwolnionym do kłusa, co wykonał przy zachowaniu impulsu, nie rozsypując się wraz z tym. Poparskując wesoło co krok, zszedł na przekątną, gdzie ochota na przyspieszenie była już większa niż dotychczas, ale mimo to Jasiu nie stracił rozumu i nie próbował sprawdzić cierpliwości jeźdźca, utrzymując równe tempo. Mimo to Tyler mógł odczuć rosnące w kasztanie emocje, jakby siedział na bombie, nawet jeśli Bravo nie miał w zwyczaju dawać im upustu. Dzięki dobrze zrównoważonym pomocom mężczyzny, ogier zachował równą, prostą linię aż do końca przekątnej, po której wrócił na ślad, nawet nie odczuwając wcześniejszej zmiany nogi, na którą anglezował jeździec. Niewiele dalej, bo w A zjechali na następne koło o tej samej średnicy, na którym zachowanie konia w zasadzie niewiele się zmieniło, a przynajmniej ze strony konia, który bez problemu odpowiadał na sygnały Tylera, kreśląc okrągłe i kształtne koło, sięgające połowy czworoboku, a zakończone w tym samym miejscu. Raźnym, żywym krokiem wszedł po chwili w następny narożnik, z którego został wyprostowany po to, żeby w B tym razem odbić na pół koła. W tym przypadku znowu nie próbował kombinować, dzięki stabilnemu oparciu na ręce Tylera będąc w stanie przekroczyć czworobok, a przed E znowu zagalopować. Do tego znowu nie trzeba go było długo namawiać i po chwili już poruszał się swoim obszernym, energicznym galopem, na prostych pozostając wyprostowanym, a narożniki przejeżdżając bez ścinania ich. Miał do przegalopowania podobny dystans co poprzednio, ale pozostawał w pełni sił i nie zwalniał mimo że powoli zaczynał się oblewać potem, a przyspieszony oddech dopełniał ten rysunek. Taka zmiana stref czasowych i klimatu sprawiała, że Johnny zwyczajnie potrzebował więcej czasu, żeby wrócić do dawnej formy, ale jednak nie dało mu się zarzucić żadnych nieprawidłowości. Zwolniony do kłusa za M, odetchnął głośno, wbrew pozorom także to przejście wykonując poprawnie, tak więc przy odpowiednim skróceniu wcześniej. Kilkanaście metrów dalej został zatrzymany z kłusa, co nie sprawiło mu żadnych problemów dzięki wspaniałemu porozumieniu z właścicielem, przez które także teraz przeszedł do stój zanim jeszcze mężczyzna dobrze się do tego zabrał. Podczas tych pięciu sekund stał nieruchomo, równo obciążając wszystkie kończyny i oczekując kolejnego sygnału od Tylera. Ruszył stępem, gdy tylko otrzymał takowy sygnał, subtelnie bujając głową w rytm swoich kroków, choć nie na długo, bo po chwili znowu został poproszony o kłus. Także temu przejściu nie zabrakło płynności, a Bravo już po chwili zabrał ich na linię środkową, w połowie której wykonał kolejne zatrzymanie. Po tym jak Henderson ukłonił się i pozwolił mu zejść z czworoboku stępem, ruszył z miejsca, wyciągając szyję i przyjmując głaskanie z wdzięcznością.
Płeć: kobieta Wiek: 22 lata {28.03} Wzrost: 164 cm Zawód: jeżdziec, tłumaczka Partner: tell me when you hear my heart stop, you'r the only one who knows, tell me when you'll hear my silence, there's a possibility I wouldn't know Ostatni trening: skokowy z Fleau de Baian Podopieczny: Carthago Z, First Night, Little Bit Of Spice, Victim of Virtue | Xavior Pieniądze: £734 Punkty doświadczenia: 109 Skoki: 56 Ujeżdżenie: 15 Cross: 14 Wyścigi: 2 Obycie z koniem: 23
Wysłany: 2020-02-22, 12:01
Tytuł: Hodowca
ZŁOTA ODZNAKA JEŹDZIECKA
Amelie Halley & Carthago Z
Zarówno do próby na czworoboku, jak i tej skokowej Amelie (ponownie) wybrała Carthago, ze względu na jego zaawansowaną klasę w WKKW, poza tym przecież jeśli ma się możliwość, to najlepiej jest podchodzić do odznaki, z koniem, którego się dobrze zna, a Amelie znała i miała zaufanie do Cartha. Miejmy nadzieję, że on do niej też Odpowiednio wcześniej pojawiła się w stajni, aby siwego wyczyścić i osiodłać, a gdy sama była gotowa ruszyli na rozprężalnię. Tam, początkowo na luzie rozgrzali się we wszystkich chodach, aby zacząć wykręcać różnorakie figury od kół po serpentyny, ćwicząc także chody pośrednie i stęp swobodny, a także ustępowania i łopatkę do wewnątrz, tak aby Carthago był dobrze rozgrzany i przygotowany.
Kiedy przyszła ich pora Amelie dokonała ostatnich poprawek w sprzęcie i swoim dosiadzie, nabrała wodze na kontakt, wchodząc z ogierem na wyższe, wcześniej dokładnie wypracowane ustawienie, po czym stępem pojawili się w okolicach czworoboku. Jasnowłosa posyłała mu półparady, pilnując też odpowiedniego tempa, oraz tego, aby stęp był aktywny. Być może jej samej towarzyszył pewien stres, ale głównie sama starała się być odpowiednio skoncentrowaną. W końcu po kolejnej półparadzie Amelie dodała łydki do boków ogiera, następnie oddając mu wodze, podążając za ruchem szyi Cartha, prosząc go o kłus roboczy, po czym dokładnie zakręciliśmy, a kolejny zakręt wypadł przy wjeździe na czworoboku. Na tym zakręcie precyzyjnie wygięła go od wewnętrznej łydki, aby w A wjechać na linię środkową. Na tej linii Halley pilnowała go w łydkach, aby nie spływał na boki i zachowywał tempo, posyłając mu półparady, aby w końcu, w pobliżu X posłać mu pełną paradę, zablokować dosiad i zamknąć ręce na wodzach. To zatrzymanie wyszło nam dokładnie w X i równo. Utrzymując siwego w zatrzymaniu ukłoniłam się, aby ponownie odesłać go do kłusa roboczego, po czym dalej trzymając się tej linii prostej, ruszyli w stronę krótkiej ściany, gdzie precyzyjnie wygięli się w zakręcie w prawo, zjeżdżając pod ścianę w C. Na krótkiej ścianie Amelie pilnowała głównie równego tempa i odpowiedniej jakości chodu, aby precyzyjnie wjechać narożnik i znaleźć się na długiej ścianie. Już na niej Carthago otrzymał półparadę, po czym w M rozpoczęli przekątną przez czworobok. Jednocześnie wraz z odbiciem na tą przekątną, Niemka dodała ogierowi "łaskoczące" łydki, oddając mu też stosowną ilość wodzy, sygnalizując kłus pośredni, którym po tej przekątnej mieli się poruszać. To nam się udało, więc Amelie pilnowała nadal aktywnego, równego tempa i poruszania się po linii prostej, na której Carthago lekko się wydłużył, a co za tym idzie także nieco przyspieszył, było to jednak przyspieszenie wynikające z krycia większej ilości terenu. Pod koniec przekątnej Amelie znowu zadziałała półparadą, następnie łydkami pilnując aktywnego ruchu, dosiadem narzuciła siwemu skrócenie, zamykając rękę, do której Carthago energicznie doszedł, wracając w ten sposób do kłusa roboczego i pod długą ścianę, pod którą kontynuowały ten kłus stałym tempem. I na kolejnym narożniku precyzyjnie wygięła ogiera od łydki, po czym zjechali pod krótką ścianę, na której też stosowała półparady, aby w A odbić z Carthem na koło w lewo o średnicy 20 metrów. Wewnętrzną łydką pracowała na popręgu, aby odpowiednio wyginać od niej siwego, zewnętrzną łydkę przesunęła lekko za popręg, aby ograniczyć wypadanie zadu na zewnątrz, wewnętrzną wodzą zapewniała Carthowi miękkie ustawienie do wewnątrz, zewnętrzną wodzą działała stabilnie i ograniczając wypadanie łopatką na zewnątrz i nadmierne zgięcie, cały czas też narzucając Carthago równe, aktywne tempo. Zamknęli koło w tym samym punkcie i ruszyli dalej, pokonując zaraz kolejny narożnik. Następnie posłała mu półparady i w F odbili na przekątną, na której przez podobne pomoce co poprzednio poprosiła Cartha o lekkie wyciągnięcie kroku w kłusie pośrednim. Pod ścianą w H wrócili do kłusa roboczego i zaraz wyjechali narożnik, znów znajdując się pod krótką ścianą.
EDIT
Płeć: kobieta Wiek: 20 lat Wzrost: 162 cm Zawód: Korepetytorka i trener personalny Partner: Will you still love me when I'm no longer young and beautiful? Podopieczny: King Dice Pieniądze: £435 Punkty doświadczenia: 12
Wysłany: 2020-02-22, 18:19
BRĄZOWA ODZNAKA JEŹDZIECKA
Charlotte Thorsdatter & Parkinson's Disease
Charlotte nigdy nie planowała kariery sportowej w jeździectwie- wręcz przeciwnie, chciała nawet skończyć jeździć do stajni, kiedy zaczęła na poważnie prowadzić lekcje. Nauka na studiach, plany treningowe, siłownia, korepetycje- to wszystko zajmowało jej mnóstwo czasu, ale miała też Kinga a konie... cóż, były jej ogromną pasją. Pozwalał odetchnąć, zresetować się i poczuć w końcu całkowicie bezpiecznie. Tak jak za dzieciaka, gdy wskakiwała na oklep na jednego z kuców w gospodarstwie rodziców, jadąc nad jezioro czy śledząc łódkę płynącą pośród fiordów. W obecnej sytuacji uwielbiała jeździć na zawody, oglądać znajomych ze stajni podczas przejazdów, kibicować dla Kinga, startującego pod innymi osobami i przede wszystkim- uwielbiała uczyć się nowych rzeczy. Dlatego, pierwszym prawdziwie szaleńczym ruchem było zapisanie się na zdawanie odznak. Miała na to pieniądze, miała też idealnego, spokojnego konia i przede wszystkim umiejętności, które wyrastały poza ramy brązowej odznaki. Z takim myśleniem, od samego rana przygotowywała się do zaliczenia czworoboku z brązowej odznace.
Po odpowiedniej rozgrzewce stępowała Parkinsona, kiedy usłyszała swoje wezwanie na parkur. Stanowiło dla niej dosłownie kilka sekund, by skupić się maksymalnie, poprawić ostatni guzik i cały czas trzymając ogierka w ryzach stępa cały czas. Przed wjazdem na czworobok wykonała półparadę, wzmocniła kontakt i lekkim pchnięciem bioder skłoniła do aktywnego tempa, utrzymując je lekkimi łydkami, o ile było to w ogóle konieczne, bowiem ogier większość czasu dość chętnie parł do przodu. Przed A ponownie wykonała półparadę, w X wzmacniając nacisk dosiadu na tył siodła i dociskając łydki, stopniowo wzmacniała także wodze, aby finalnie zatrzymać ogiera w X. Tam ukłoniła się w stronę egzaminatorów, zbierając na powrót wodze, po czym pchnięciem z krzyża i dodaniem łydki poprosiła ogiera o dalszy ruch w stępie pośrednim na wprost.
Dojeżdżając do C skręciła w prawo, przesuwając prawą łydkę bliżej popręgu, lewą kontrolując zgięcie tyłu kłody i zadu, zaś odpowiedni łuk szyi rysowała ułożeniem i wzmocnieniem wodzy. W taki sam sposób pokonali narożnik, aby koło literki M, łydki dziewczyny zasygnalizowały przejście do kłusa, podobnie jak lekkie przesuniecie ciała w przód, a przy pierwszym kroku Parkinsona, Charlotte przeszła w kłus anglezowany. Bez problemu utrzymywała przyzwoity dosiad, obejmując ogiera kolanami, trzymając łydki odpowiednio nisko, zaś wodze delikatnie przesuwały się po szyi ogiera, wraz z ruchem reszty jej ciała, tym samym nie ciągnąc go za pysk. Następnie dalej w kłusie roboczym wjechała na koło, lokując prawą łydkę ponownie bliżej popręgu, lewą nadając rysunek zadu i kreując tempo poprzez odpowiednie oddziaływanie łydek i regularne tempo anglezowania. Dojeżdżając zaś do połowy koła, koło literki E, objęła mocniej udami siodło i usiadła w siodło, na chwilę tracąc przy tym zgrabność ruchów, bowiem nie miała jeszcze wystarczająco dużo poczucia w ruchach Parkinsona, po kilku sekundach jednak zabrała znów płynności, umiejętnie utrzymując się w kłusie ćwiczebnym.
Nim jeszcze zdążyła skręcić ogierem znów na ścianę, dodała łydkę i pchnęła go do galopu z prawej nogi, aby w im kierować się wzdłuż ścian, pokonując przy tym dwa narożniki z pomocą odpowiednich pomocy ustalających wyjechanie tychże łuków. Następnie, gdy pokonała ostatnią literkę, tuż po H obdarzyła ogiera półparadą, aby docisnąć łydki, wzmacniając jednocześnie nacisk dosiadu na jego grzbiet i ściągnęła wodze, sprowadzając gniadego do kłusa, w którym od razu zaczęła anglezować. Pokonali ponownie dwa narożniki i krótką ścianę, trafiając na długą ścianę. Przy będącej na niej literce M spłynęli na przekątną, podczas której Charlotte łydkami i wodzami pilnowała równej linii ruchu, dodatkowo tempem anglezowania i momentami dodaniami łydek wspierając ogierka w aktywnym kłusie.
Zjechali znów na ścianę, jednak nie na krótko, bowiem kierując się przez resztę długiej ściany, narożnik i połowę krótkiej, trafili na literkę A, na której ponownie wykonali koło. Tym razem jednak ciało Norweżki ułożyło się półsiad, zaś po zjechaniu z koła znów nastał czas na kłus ćwiczebny. Ponownie pojawiła się akceptowalna sekunda niezgrania, nim udało jej się w pełni pokryć z rucham Parkinsona.
Kłus ćwiczebny nie stanowił już dla niej problemu, gdy kierowali się nim wzdłuż ściany, później dojeżdżając do B, zjeżdżając na półkole. Nim wylądowali ponownie na ścianie, ruchem bioder i przyciśnięciem łydek pchnęła gniadosza do galopu na lewą nogę, jadąc nim ponownie wzdłuż ścian. Dojeżdżając jednak do M, wykonała kilka półparad, obciążając zad, przetrzymując łydki i napinając wodze, aby zwolnić do kłusa, w którym od razu zaczęła anglezować, trwało to jednak dosłownie dwa kroki, bowiem zaraz mijając literkę C, usiadła głębiej w siodło, przechodząc kłus ćwiczebny.
Z niego łatwiej było wykonać ładne zatrzymanie przy literce E, tak też Charlotte uczyniła. Wzmocniła nacisk na zad, przycisnęła łydki i stopniowo wzmocniła wodze, zatrzymując ogiera. Przetrzymała go w łydkach i odliczyła pięć sekund, aby ponownie pchnąć ruchem bioder i łydką do stępa pośredniego. W nim pokonali odcinek od E do K, zaś przy K Patryś znów został poproszony o kłus, w którym zjechali na linię środkową. Cały czas Charlotte kontrolowała ruch jego ciała łydkami, zarówno na łukach, jak na linii prostej, pilnując aby nie spłynął z nadanego kierunku. Dojeżdżając do X wykonali pełną paradę, Charlotte ukłoniła się i rozluźniła wodze, kierując ogiera do opuszczenia czworoboku przy literce A.
Koniec próby ujeżdżeniowej.
_________________
.................D o n't...a s k...i f...I'm...h a p p y
.................You know thatI'mnot at best I can say - I'm not sad ...............'Cause hope is a dangerous thing for a woman like me to have
........................................CharlotteThorsdatter ......................................biology student • tutor and personal coach
.................This world can hurt you. It cuts you deep and leaves a scar
.................Things fall apart, but nothing breaks like a heart • boyfriend .................'Causethetruthhurtsbutsecretskill
.................At the best of times I'm l o n e l y in my mind
.................But I can find something to show you • Desmond • David
.................I don't w a n n a be your friend, I wanna kiss your lips
.................I wanna kiss you until I lose my breath • 1
I still see your shadows in my room
Can't take back the love that I gave you It’s to the point where I love and I hate you
Płeć: ogier Wiek: 6 lat Rasa: koń hanowerski Wzrost: 174 cm Ostatni trening: Skokowy z Mary Anną Cena: £2000 Doświadczenie w skokach: 39 Doświadczenie w ujeżdżeniu: 10 Doświadczenie z lonżowania: 20 Kondycja: 15 Szybkość: 22 Klasa startów: Skoki: L1
Wysłany: 2020-02-22, 18:21
BRĄZOWA ODZNAKA JEŹDZIECKA
Charlotte Thorsdatter & Parkinson's Disease
Spokojnym koniem to raczej ciężko go nazwać, ale ciężko nazwać tak każdego konia, który raczej z boksu nie wygląda na obiekty treningowe. Po paru dniach treningów można było po nim widzieć, że zszedł z nadprogramowej energii i jest gotów do większej współpracy z człowiekiem, również na czworoboku, co nigdy nie było jego mocną stroną. Po rozgrzewce swobodnie stępowali, z czego korzystał, wyciągając szyję i nos, swobodnie rozglądając się po trenujących koniach, chociaż jeszcze trochę czuł podekscytowanie, zarówno pochodzące od niego same, jak i ludzi i koni w ich okolicy.
Na czworobok weszli aktywnym stępem, gdzie Parkinson chętnie parł do przodu, przez co można było ujrzeć drobne nieregularności w jego chodzie. Nigdy nie był stworzony do tego sportu, ale skoro Charlotte zdecydowała się go zabrać na czworobok, to wiedziała, jak się za to zabrać. Zaokrąglił nieco bardziej szyję pod wpływem działania wędzidła, najpierw przez X zwalniając kroku, by w danym punkcie się zatrzymać. Dziewczyna mogła poczuć, jak dużo energii miał w sobie niepozorny z wyglądu gniadosz. Ruszył dość dynamicznie, wyrywając do przodu, jednak nadal pozostając w obrębie stępa. Przy C zakręcili w prawo, a dzięki dobrej rozgrzewce, Parkinsonowi nie sprawiło problemów wygięcie się w kłodzie i odpowiednie ustawienie w nowym kierunku. Parsknął przy tym cicho, wyginając się w podobny sposób w narożniku, by w M przejść energicznie do kłusa. Przejście było wykonane nawet płynnie jak na charakter i energiczność ogiera. Wjeżdżając na koło nieco się zawahał, wzmocnienie pomocy jednak pomogło dziewczynie opanować chwilowy bunt i próbę jeźdźca, przez co cała reszta koła była wykonana dość swobodnie przez ogiera. Odpowiednio wygiął się do szerokiego okręgu w kłodzie, co nie sprawiało mu większych problemów, dlatego utrzymywał przy tym regularne tempo i swobodę ruchów. Dopiero gdy kobieta usiadła w siodło, nieco uniósł głowę i cofnął uszy w kierunku jeźdźca, spinając część mięśni szyi i grzbietu, gdy poczuł nieskoordynowane ruchy, które lekko obijały jego grzbiet, jednak w dalszej części było już dobrze, dlatego też powrócił do wcześniejszego rozluźnienia, ale z pewną dozą nieufności. Na ostatnim zakręcie dzielących ich przed powrotem na ścianę, ruszył z energią od zadu galopem, powstrzymując się, by nie bryknąć. Już troszkę baranków strzelił podczas rozgrzewki, ale to wszystko przez te nerwy, które dookoła panowały. Galop z prawej nogi nie sprawiał mu problemów, ogólnie żaden galop nie sprawiał. Szczególnie jeśli chodzi o zachowanie bardzo energicznego tempa, jednak cały czas będącego pod kontrolą jeźdźca, przez to Charlotte nie musiała go tak pilnować pod tymi względami. Przynajmniej łydki jej po jeździe na nim nie odpadną. Dzięki odpowiedniemu rozgrzaniu, narożniki pokonał odpowiednio się w nie wpasowując, oczywiście pod przymusem kobiety na nim siedzącej, bo inaczej to by pewno zrobił po swojemu i spłycił je, wyginając się do minimalnego minimum. Niestety, po wyjechaniu dwóch łuczków i paru krótkich prostych, musiał przejść do kłusa, chociaż niechętnie. Nadal zachowywał energiczne tempo, a po chwilowym spięciu podczas przejścia, ponownie rozluźnił się, a jego krok nabrał na wcześniejszej regularności. Człapanie wzdłuż ścian na czworoboku nie sprawiało mu problemów, mógł przy tym nieco odpocząć od męczącej psychicznie go pracy ujeżdżeniowej. I nikt mu nie wmówi, że taka praca też jest dobra, to mordęga! W M spłynęli na przekątną, na której utrzymywał prosty tor lotu na następną ścianę, głównie dzięki pomocom kobiety, chociaż w aktywności kłusa nie musiała go wspierać, bo jeszcze odleci. Zjechali na ścianę, ale na dość krótko, bo w punkcie A zjechali ponownie na koło, tym razem kręcone w lewo. Nawet mu nie przeszkadzało, że dziewczyna uniosła się w siodle, dalej sobie energicznie tuptał po okręgu, chociaż zdecydowanie mniej wspierany przez dosiad. Bo Charlotte nie miała jak go nim kierować. Cofnął uszy podczas tej sekundy niezgrania, jednocześnie lekko się ganaszując, by potem ponownie się rozluźnić, gdy kobieta powróciła do normalnych ruchów. W B zjechali na półkole, gdzie podczas zjazdu na ścianę został przyspieszony do galopu. Nie trzeba było mu dwa razy powtarzać, był odpowiednio wygięty i zagalopowanie na lewą nogę nie sprawiało mu problemów. Nie były to żadne wymagające figury, nawet okręgu nie zrobili w tym galopie, a jedynie kierowali się wzdłuż ścian, co było nawet wygodne. Tylko szybko się kończyło, bo już w M musiał ponownie zwolnić do kłusa. No cóż, mus to mus. Nie robił tego może z przyjemnością, ale trzeba było. Zatrzymanie z kłusa przy E może nie było jakieś piękne. Nie obyło się bez zwolnienia najpierw do naprawdę wolnego kłusa, by następnie zatrzymać się w wyznaczonym miejscu dzięki wzmocnieniu działania pomocy przez kobietę. Jako ze nawet trochę się zmęczył, stał w miarę spokojnie, jedynie uszy kierując w stronę dziewczyny i czekając na jej sygnały. Przeszedł płynnie do stępa pośredniego, parskając przy tym zadowolony z treningu, przy K przechodząc równie płynnie do energicznego kłusa, którym mieli pokonać resztę programu. Na łukach wyginał się odpowiednio, by można było uznać, że w miarę dobrze je wyjeżdża, zaś na prostej utrzymywał ruch w stronę punktu X, w którym nastąpiło ponowne zatrzymanie z kłusa, tym razem dużo lepsze. Płynnie przeszedł do stój, machając przy tym ogonem i oczekując, aż kobieta znowu nim ruszy. Troszkę denerwowały ogiera te wszystkie częste zatrzymania, nie lubił ich. On by wolał cały czas przeć naprzód, jednak ludzie widocznie tego nie lubili i w zamian za to, że może się trochę wyszaleć i pospełniać na parkurze, musiał wykonywać ich rozkazy. Eh. Ruszył stępem w kierunku A, wyciągając przy tym nieco głowę i obniżając szyję, opuszczając przy tym czworobok.
_________________
Parkinson jest podkuty na przody - następny termin kucia - 19.08.2020
Płeć: kobieta Wiek: 22 lata Wzrost: 158 cm Zawód: tatuażystka Ostatni trening: 09.10.2019 - ujeżdżeniowy - Carisma Pieniądze: £2880 Punkty doświadczenia: 26 Skoki: 6 Ujeżdżenie: 14 Cross: 2 Obycie z koniem: 4
Wysłany: 2020-02-23, 17:48
SREBRNA ODZNAKA JEŹDZIECKA
Jennifer Frost & Shamrock
Tak naprawdę Jenny sama nie wiedziała co podkusiło ją do zdawania srebrnej odznaki. Miała już brąz, który odkąd go zdała, nie przydał jej się ani razu. Trudno się dziwić, skoro w stajni pojawiała się stosunkowo rzadko, pochłonięta pracą. Cały czas obiecywała sobie, że bardziej skupi się na pasji, kupi konia i zacznie trenować, ale wtedy pojawiały się nowe projekty, nowi klienci i całodniowe sesje, które pozbawiały ją całej energii. No ale skoro już się zmobilizowała i zapisała się na to nieszczęsne srebro, to zamierzała go zdać. W tym celu pożyczyła od Elizabeth Shamrocka, na którym to trenowała sobie od czasu do czasu, dzięki czemu wiedziała czego może się po nim spodziewać. Wyczyściła go i osiodłała, następnie przenosząc się na rozprężalnie w celu odbycia rozgrzewki. Ta z kolei była treściwa, aczkolwiek nie szczególnie męcząca. Jenny była pewna, że ten przejazd to czysta formalność, bo ogier potrafił zdecydowanie więcej, a i jej umiejętności nie były wcale na złym poziomie.
Gdy zostali wywołani, dziewczyna kłusem roboczym wprowadziła karego na czworobok przez rozsunięte szranki w literze A. Siedziała równo w siodle i biodrami miękko podążała za krokami konia, pilnując by nie zbaczał jej z linii środkowej. Przed X uprzedziła go półparadą, by dalej wykonać zatrzymanie we wspomnianej literce i upewniwszy się o nieruchomości fryza, złożyła ukłon. Po tym wstępie, z półparady wróciła do kłusa roboczego, w którym to dokończyła linię do C i tam skręciła w prawo, starannie wyjeżdzając zakręt. Na ścianie nie zagościli jednak długo, bo prosto z najbliższego narożnika, Jenny wprowadziła Shamrocka na przekątną od M do K, od razu zaczynając go aktywizować i tym samym zachęcać do wydłużenia kroku w kłusie. Wyszła również delikatnie z rękoma do przodu, pozwalając ogierowi swobodnie wyciągnąć ramy, przy zachowaniu oczywiście precyzyjnej linii. W tym prowadziła go równiutko w łydkach, nie dając uciekać na żadną ze stron. Następnie wraz z powrotem na ścianę wróciła do roboczej formy chodu, którym poruszali się aż do B. Tam amazonka skręciła w lewo, by w E odbić w prawo i w ten sposób zmienić kierunek. Jeszcze przez chwilę kontynuowali kłus, a jeszcze przed środkiem krótkiej ściany niebieskowłosa uprzedziła ogiera półparadą, by następnie przestać podążać za jego ruchem, cofnąć ramiona i domknąć rękę, w C sprowadzając go do pełnej parady. Łydkami zachęciła by ładnie wkroczył tyłami pod kłodę i odczekała przepisowe pięć sekund, podczas których starała się nie nakłonić kopytnego do chociażby odstawienia którejś z nóg. Następnie ruszyli stępem pośrednim, a dziewczyna od pierwszych chwil usiłowała uzyskać rzeczywiście stęp pośredni i przy tym nie zachęcić omyłkowo Shamrocka do zakłusowania. Poruszali się nim do M, gdzie dla odmiany musieli zaprezentować stęp swobodny. Amazonka oddała kopytnemu wodze, zachęcając do obniżenia i rozciągnięcia szyi. Pilnowała przy tym by nie zgasł, a w dalszym ciągu maszerował przed siebie, poruszając się przy tym po w miarę prostej linii do E. Po powrocie na ścianę jeszcze przez chwilę kontynuowali, a jeszcze przed dojechaniem do K niebieskowłosa zaczęła wracać na kontakt, by chwilę później wrócić również do stępa pośredniego. Na chwilę w każdym bądź razie, bo w K, po półparadzie poprosiła o zakłusowanie, szybko poprawiając jakość tego chodu, bo już w A czekało ich zagalopowanie. A nie mając narożnika do pomocy, amazonka musiała się postarać i prawidłowo ustawić fryza do wewnątrz, by zagalopował na dobrą nogę. Przypilnowała dobrze wyjechanego narożnika, by na długiej ścianie znowu zaktywizować Shamrocka i zachęcić go do wydłużenia kroku w galopie. Wrócili do roboczej formy w M, a na środku krótkiej ściany Jennifer wprowadziła Shamrocka na woltę o średnicy 15 metrów. Prowadziła go na zewnętrznej wodzy, wewnętrzną łydką napychając właśnie w jej kierunku. Pilnowała również zadu i tempa, oraz oczywiście samego rysunku, by w koła nagle nie zrobiło im się jajko. Kolejnym elementem był natomiast wężyk w kontrgalopie, do którego Frost nie miała jakichś wielkich obaw. Poprowadziła ogiera po łuku do linii ćwiartowej wyrysowanej w jej wyobraźni, swoim ustawieniem ciała usiłując nie nakłonić go do zmiany nogi, co było oczywiście niewskazane. Wrócili na ścianę w K i kontynuowali galop jeszcze przez krótką ścianę, by po dokładnym wyjechaniu narożnika wejść na przekątną. Na środku przekątnej amazonka zblokowała ogiera do kłusa, choć już przy wyjeździe ponownie zagalopowali, co tym razem było znacznie łatwiejsze. Teraz analogicznie powtórzyli wydłużenie kroku w galopie, koło oraz wężyk w kontrgalopie. Po tym wszystkim znowu zawitali na przekątnej, a w przed K zwolnili do kłusa roboczego. Tym razem jednak nie czekało ich kolejne zagalopowanie, ale za to jeszcze jedna przekątna, na której znowu zaprezentowali wydłużenie kroku i na koniec, Jennifer wprowadziła ogiera na koło o średnicy 20 metrów, od razu zaczynając anglezować. Stopniowo zaczęła przy tym oddawać wodze, zachęcając do zanurkowania nosem w dół jak i w przód. Pozwoliła zejść karemu mniej więcej na wysokość guza barkowego, nie zapominając ani na moment o dobrym wykonaniu samej figury. Jeszcze przed domknięciem rysunku wróciła na kontakt, by w A po raz drugi wejść na linię środkowej. Zatrzymała Shamrocka w X, złożyła ukłon i opuściła czworobok stępem na długiej wodzy.
_________________
I'm fucked up, I'm black and blue I'mbuilt for it, all the abuse
I gotsecrets, that nobody, nobody, nobody knows
I'm good on, that pussy shit
I don'twant, what I can get
I want someone, with secrets
That nobody, nobody, nobody knows
Płeć: ogier Wiek: 11 lat Rasa: Fryzyjska Wzrost: 165 cm Ostatni trening: 26.02.2020 - odznaka (ujeżdżenie) z Jennifer Właściciel: Elizabeth White Cena: £2150 Doświadczenie w skokach: 10 Doświadczenie w ujeżdżeniu: 120 Doświadczenie z lonżowania: 77 Kondycja: 78 Szybkość: 77 Klasa startów: Ujeżdżenie: N
Wysłany: 2020-02-23, 17:51
SREBRNA ODZNAKA JEŹDZIECKA
Jennifer Frost & Shamrock
Shamrock raczej rzadko brał udział w odznakach, bo nie wiem czy w jakiejkolwiek za czasów Orcharda - albo bardzo dawno temu. Jednak w sumie mniejsza o to. On się nie spodziewał że dzisiejszego dnia gdziekolwiek pójdzie i cokolwiek będzie robić, chociaż nie żeby narzekał. Z natury nie był problematycznym koniem, więc Jennifer raczej w każdym aspekcie czy przed czworobokiem, czy na nim, czy już po, to nie raczej miała spodziewać się problemów z ogierem. Przywitał się z kobietą spokojnie, by dać się następnie wyczyścić oraz osiodłać. Następnie wraz z niebiesko włosą wylądowali na rozprężalni, gdzie stosownie rozgrzali się przed próbą na czworoboku.
W końcu zostali wywołani na czworobok, więc ogier wraz z kobietą pojawili się po chwili na czworoboku. Wjechali na niego przez rozsunięte szranki w A, poruszając się po linii środkowej na wprost w kierunku X. Karosz prezentował poprawny kłus, pracując mocno tutaj zadem i pozostając na kontakcie z ręką kobiety. Jego tempo było aktywne, ale nie za szybkie i nie za wolne. Nie próbował ani zaburzać jego rytmu przez przyspieszanie, ani tym bardziej poprzez spowalnianie. Dojeżdżając do X wyczuł nadchodzącą zmianę, strzygąc krótko uszami na kobietę i parskając. Jednakże też bez cienia spóźnienia odpowiedział na jej pomoce do zatrzymania, robiąc poprawne zatrzymanie w miejscu z równym ustawieniem kończyn. Odczekał nieruchomość w niezaburzonym spokoju, mieląc wędzidło i wyczekując dalszych sygnałów. Dlatego w odpowiedzi na nie płynnie przeszedł z powrotem do kłusa, poruszając się dalej tak samo jak przed chwilą w dalszej części po linii środkowej do krótkiej ściany. Tam zakręcił pod nią na prawo, wyginając się od wewnętrznej łydki kobiety i podobnie zachowując się w narożniku na długą ścianę. Tam też z narożnika zeszli na przekątną czworoboku, jadąc na niej od M do K i prezentując nowy element na niej. Ładnie wszedł zadnimi nogami mocniej pod kłodę, wysuwając lekko nos w przód i poszerzając swoje ramy. Dzięki temu mógł poprawnie wydłużyć swój krok, bez utraty tempa i rytmu. Dojeżdżając do końca przekątnej w K wrócił do roboczego tempa, by wyjechać dwa kolejne narożniki i znaleźć się na długiej ścianie. Wtedy dojechali spokojnie do B, gdzie odbili w lewo do środka czworoboku i pojechali na wprost do E. Tam ładnie zakręcili w prawo pod szranki, by pojechać dalej kłusem naprzód. Jednakże wcale nie trwało to tak długo, ponieważ już po wyjechaniu narożnika na krótką ścianę przygotowali się do kolejnego elementu. Uprzedzony przez kobietę o zadaniu, pozostał na niej w pełni skupiony i dlatego od razu wyłapał odpowiednie pomoce do tego, aby idealnie się w punkt zatrzymać. Ustawione równo kończyny i widoczny kontakt go zdecydowanie cechowały w tym momencie, by odczekać cierpliwie nieruchomość. Wtedy ponownie ruszył przed siebie wraz z jej pomocami, aczkolwiek nie kłusem a stępem. Kroczył aktywnie przed siebie i zaznaczajł wyraźnie swoje kroki, by wyjechać zaraz narożnik i od razu na długiej ścianie w M zjechał na przekątną czworoboku. Podążając za jej ręką i wędzidłem zszedł głową w dół i przód, rozluźniając się przy tym. Jednak nie zapominając o aktywnym kroczeniu naprzód, oczywiście po linii prostej. Po zetknięciu się ze ścianą jechali jeszcze kawałek w stępie swobodnym, ale dosłownie tyci tyci. Ponieważ od razu zaczęli wracać do wcześniejszego ustawienia jeszcze przed końcową literką tego stępa swobodnego, by wraz z dojechaniem do K przejść już z stępa pośredniego do kłusa. Przejście było płynne i sama jakoś kłusa była dobra, by w nim pojechać dalej naprzód przez narożnik na krótką ścianę. Tam przygotowali się do kolejnego przejścia, ale tym razem w górę w najwyższy chód. Odpowiednio uprzedzony o nowym zadaniu ogier, zastrzygł na kobietę uszami i zaraz sprawnie odpowiedział na jej kolejne pomoce. Mocniej wszedł zadem pod kłodę i odepchnął się z niego mocno w przód do galopu, ładnie jednak się od razu zaokrąglając wraz z zaokrągleniem swojej fouli galopu. Galopował na właściwą nogę, by wyjechać zaraz narożnik na długą ścianę. Dojeżdżając do F ponownie zaczął wydłużać krok, robiąc to podobnie jak do tego w kłusie. Dojeżdżając pod ścianą do M, skrócił się do roboczego tempa i pojechał dalej naprzód. Kolejny narożnik wyjechany jak najdokładniej, by przed C zacząć się przygotowywać do kolejnego elementu. Wraz z dojechaniem właśnie do C, zaczął wyginać od wewnętrznej łydki kobiety i oparł się na zewnętrznej wodzy, która go prowadziła na figurze. Ładnie ustawił ciało na łuku okręgu, dzięki czemu ładnie zarysował koło i zamknął je zaraz w punkcie, gdzie oczywiście zaczął. Po powrocie na ścianę kontynuował galop pod krótką ścianą, utrzymując równe tempo galopu. Dokładnie wyjechany narożnik, by zacząć się od razu przygotowywać do elementu nowego, którym był wężyk o jednym łuku do linii ćwiartkowej. Ładnie zarysował łuk właśnie do tej linii od H, by z niej po chwili odbić na drugi łuk z powrotem do ściany do K. Gdzie utrzymanie kontrgalopu nawet dla doświadczonego konia było trudne, ale karosz dawał radę i bez wyraźnych pomocy, sam z siebie tego nie robił. Wracając na ścianę wyjechali następnie dwa narożniki, by w F po wyjechaniu na długą ścianę - zejść na przekątną czworoboku. Przekątna była przez X do H, gdzie przez jej środkiem ogier wraz z pomocami od kobiety zwolnił płynnie i gładko do kłusa. Utrzymywał go do powrotu na ścianę, gdzie tuż przed C w narożniku ponownie zagalopował, ale teraz na drugą nogę. Analogicznie jak na tamtą stronę wyjechali narożnik na długą ścianę, by zaprezentować ponownie wydłużenie kroku w galopie, koło i wężyk o jednym łuku w kontrgalopie. Po tym wszystkim znowu zeszli na przekątną czworoboku, by jadąc na niej przez X do K przed tą drugą literką właśnie, zwolnić ponownie do kłusa. Przejechali w nim przez dwa narożniki, by ponownie zejść na przekątną czworoboku w F przez X do H. Ogier tutaj jednak nie szedł bezczynnie, a wraz z pomocami od kobiety zaprezentował po raz ostatni wydłużenie kroku. Dojeżdżając do H wrócił do roboczego tempa, by wpisać się jak najlepiej w dwa narożniki i zaraz dojechać do środka długiej ściany w B. Tam zeszli po raz ostatni na 20m koło w ich przejeździe, gdzie ogier podążając za wędzidłem zszedł głową w dół i przód. Mieląc spokojnie wędzidło podczas zakreślania koła, zachowując przy tym nie zmienne tempo oraz zaangażowanie. Wraz z końcem koła bez spięcia wrócił do wcześniejszego ustawienia, by zamknąć figurę i wrócić pod ścianę. Kłusem pojechał dalej naprzód, wyjeżdżając jak najlepiej narożnik i łuk na linię środkową w A. Utrzymany w pomocach od kobiety, poruszał się po owej linii na wprost i wyczekiwał kolejnych sygnałów. Dlatego odpowiednio wcześnie uprzedzony o nadchodzącym zadaniu, pozostał skupiony i dalej w pełni zaangażowany. Dzięki czemu w punkt się zatrzymał, stawiając równo kończyny i pozostając na kontakcie z ręką amazonki. Po odczekaniu nieruchomości, zjechał z czworoboku stępem na rozprężalnie.
Płeć: kobieta Wiek: 27 lat Wzrost: 163 cm Zawód: Fizjoterapeutka/masażystka Partner: I'm bad at love, but you can't blame me for tryin' Ostatni trening: Skokowy z Parkinsonem Podopieczny: Sojuz Pieniądze: £767 Punkty doświadczenia: 38 Skoki: 31 Ujeżdżenie: 7
Wysłany: 2020-07-12, 18:40
ZŁOTA ODZNAKA JEŹDZIECKA Mary Anna Suárez Hargreeves & Otello of Rohan
Mary miała dość spore opory przed zdawaniem złotej odznaki, przede wszystkim obawiając się części ujeżdżeniowej. Nie była to jej mocna strona, a ułożenie własnego programu zdawało się przewyższać jej możliwości. Ostatecznie jednak zdecydowała się na to przedsięwzięcie, głównie za sprawą tego, że dostała do tego konia, z którym miała na spokojnie (sure ) przejechać cały program. Otello startował w dużo wyższych klasach, więc czuła się nieco pewniej na jego grzbiecie - zawsze była szansa, że to on by ją wyratował z opresji.
Kiedy nadeszła ich pora, westchnęła ciężko i wzięła ostatni, głęboki wdech przed zebraniem wodzy i zakłusowaniem. Poznawszy trochę opinii o charakterze ogiera, wolała, żeby jej emocje nie wpływały na niego, bo to mogłoby się skończyć różnie, więc szybko odgoniła czarne myśli i skierowała się na czworobok. Głęboko wyjechała zakręt w A i od razu złapała prostą linię, wjeżdżając na plac równym, energicznym kłusem. Siedziała wyprostowana, z lekko ściągniętymi łopatkami i wzrokiem wbitym przed siebie, przez kolejne metry pilnując trzymania się jednej linii. W miarę zbliżania się do X, półparadą zaczęła przygotowywać Otella do zatrzymania, które ostatecznie wykonała w środku. Odchyliła się lekko do tyłu i dodała łydki, jednocześnie z wyczuciem zamykając rękę, którą w subtelny sposób oddała już po zatrzymaniu. Ukłoniła się sędziom, po czym dała ogierowi wyraźniejszą łydkę do kłusa, którym skierowała się do C, gdzie z kolei skręciła w prawo.
Po przejechaniu narożnika kolejną półparadą zapewniła sobie skupienie konia, żeby na wysokości M delikatnie ustawić jego przód do środka, jakby chciała wyjechać woltę. Zamiast tego jednak łydką odesłała go dalej wzdłuż ściany, przy wykonywaniu łopatki pilnując stałego kąta wygięcia i tego, żeby poruszali się na trzech śladach. Nie przekrzywiała się w biodrach, ale prawą łydką podtrzymywała jego zgięcie w żebrach. Przysłużyło jej się to temu, żeby w połowie długiej ściany zjechać na dziesięciometrową woltę. Na niej postawiła przede wszystkim na jej kształt i symetrię, którą podtrzymywała zewnętrznymi pomocami, zapobiegając ewentualnemu wypadaniu zadem czy łopatką. Jeszcze przed zakończeniem wolty w tym samym miejscu, wykonała kolejną półparadę poprzedzającą trawers przez resztę długiej ściany. Cofniętą za popręg lewą łydką skłaniała go do tego, żeby pozostawił zad ustawiony do środka przy jednoczesnym proszeniu o zgięcie drugą nogą. Zewnętrzną wodzę utrzymywała napiętą i pilnującą, by koń nie zginał się zanadto w szyi, a już przy F wyrównała wszystkie pomoce i wyprostowała go, poruszając się kłusem roboczym.
8 KXM zmiana kierunku kłusem pośrednim (zebrać w M)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum