W kłus wszedł płynnie ku zadowoleniu Elizabeth nadal pozostając w ustawieniu, zaangażowany zad pozwalał mu osadzić ciężar ciała na tyłach, dzięki czemu w kłusie roboczym poruszał się z lekkością zachowując przy tym elastyczność. Parskając krótko, giął się przyjemnie od łydek podczas wyjeżdżania ósemki gdzie odcinki wypadające na łukach były równie ważna jak prosta.
Ruszając galopem, pozwalał prowadzić się spokojnym tempem, nie czując nadmiernego zmęczenia, dla niego taki rozruch był jak najbardziej optymalnym treningiem, a skoro podchodził bardziej pod ujeżdżenie to dodatkowo pozwalał mu się rozciągnąć i zrelaksować po podróży.
Niosąc głowę spokojnie na optymalnej wysokości przeżuwał wędzidło i cały czas oferował przyjemny luźny kontakt ze swoim pyskiem. Zmiana nogi poprzez kłus w galopie nie stanowiła żadnego problemu. Nauczony był, co prawda lotnej zmiany, która pomagała w parkurach i na crossie, ale nie oznaczało to, że sam próbował zmieniać nogę. Robił dokładnie to, o co był proszony i to, czego od niego wymagano, nic ponad to.
Płeć: kobieta Wiek: 26 lat (18.04.1993) Wzrost: 175 cm Ostatni trening: 26.02.2020 - skokowy - Petit Coeur Podopieczny: Volstrup'gaards Comet, Fabiola, Petit Coeur, Shamrock, Panta Rhei, Carisma, Despacito, Florencio II, Latte Macchiato Pieniądze: £4638 Punkty doświadczenia: 314 Skoki: 161 Ujeżdżenie: 72 Cross: 53 Wyścigi: 2 Obycie z koniem: 28
Wysłany: 2017-02-14, 23:07
Po tym ćwiczeniu nagrodziła Blacka poklepaniem po szyi, po czym sprowadziła go wpierw do kłusa, a po chwili również do stępa. Popuściła popręg i porządnie rozstępowała kopytnego, ostatecznie odprowadzając go do stajni.
z/t
_________________
...............Breakfast at Tiffany's and bottles of bubbles ...............G i r l s..w i t h..t a t t o o s..w h o..l i k e..g e t t i n g..i n..t r o u b l e
..............................» E L I Z A B E T H..W H I T E «
T H E Y..C A N..S A Y..W H A T ..T H E Y ..L I K E
I just want you close where you can stay forever
You can be sure that it will only get better. it's complicated » Bastian
So I love when you call unexpected, cause I hate when the moment's expected.
..............................pms » 1
Real protective with my soul, where you been?
Is your GPS even on, where you been?
f r i e n d s » OLIVER, AILEEN, ANNE HOWARD
@edit by Delfinek
30% zniżki na zakup konia
Black Jack [Usunięty]
Wysłany: 2017-02-14, 23:13
Rozkłusowany ochoczo przeszedł do stępa rozluźniając szyję i wypuszczając nos w dół. Po dłuższej chwili stępa razem z Elizabeth udał się do stajni.
/zt
Płeć: kobieta Wiek: 27 lat (07.07.1993) Wzrost: 174 cm Ostatni trening: 05.2020 - skokowy - Angel's Wings Podopieczny: Friskey Whiskey, Angel's Wings, Dark Princess Intentians, Maebashi, Charmeur - konie; Flava, Java - kotki. Pieniądze: £3514 Punkty doświadczenia: 264 Skoki: 94 Ujeżdżenie: 50 Cross: 84 Obycie z koniem: 36
Wysłany: 2017-02-19, 14:49
Ukryj:
Chaos Amir napisał/a:
Wejście na koło i kilkukrotne przejścia na płaszczyźnie stęp - kłus, zdołały nieco zająć myśli Chaosa i odciągnąć jego uwagę od przeszkód. Co prawda przy pierwszych podejściach usilnie próbował zagalopować, podniecony wizją skoków, ale już po chwili odpuścił, całkiem przyzwoicie się wyciszając. Niestety nie trwało to długo, a dokładnie chwilowy spokój uleciał wraz z momentem, gdy po raz wtóry skierowali się na szereg. Podniesiona wysokość nie zmieniła niczego w nastawieniu Amira, który tradycyjnie zadarł do góry łeb i próbował wyrwać się spod kontroli Naomi. Korciło go, żeby ruszyć galopem, ale jak podejrzewam o tym nie było mowy. W efekcie dość szybkim (za szybkim) krokiem naszedł na drążki, obniżając głowę i wlepiając w nie swoje duże ślepia. Owe tempo nie zaważyło jednak na samych skokach, bo gniadosz bardzo sprawnie pokonał wszystkie przeszkody, idąc swoim tempem, aczkolwiek zachowując duży respekt do narzuconych mu konstrukcji. Całość udało im się pokonać na czysto, a po ostatnim lądowaniu achał parsknął ciężko, od razu łagodniejąc i bez problemu dając sprowadzić się do kłusa. Na nowo zdołał odrobinę ochłonąć, bo w rzeczywistości napalał się głównie wtedy, gdy na horyzoncie pojawiały się przeszkody. I dokładnie tak było w przypadku samotnej stacjonaty, przed którą tekin nagle się ożywił i tak, jak w przypadku szeregów, wyrwał do przodu, oddając dość mocny skok z zapasem, całkowicie ignorując swoją amazonkę.
Nie spodziewała się tak wczesnego i gwałtownego wyjścia do przeszkody, więc nieco została wyrzucona z siodła, choć się z nim nie rozstała. Mimo to zdążyła przesunąć chociaż ręce do przodu, dzięki czemu nie zablokowała Chaosa, pozwalając mu na oddanie tego skoku. Po lądowaniu była lekko oszołomiona, ale nie zrezygnowała przez to ze skoków. Zamiast tego raz jeszcze najechała na tę samą stacjonatę, z tej samej strony, tym razem jednak nie pozwalając ogierowi na takie zachowanie. Jeżeli znowu się nakręcił podczas najazdu, zabrała go na woltę przed przeszkodą, na której została aż przynajmniej częściowo zszedł z tonu. Wówczas wyszła z wolty i ponownie najechała na przeszkodę, mocno trzymając ogiera i starając się nie pozwolić mu na samodzielne wyjście do przeszkody. Dopiero sama wypuściła go do skoku, dzięki czemu lepiej się z nim zgrała niż ostatnio. Po skoku skręciła w drugą stronę, by znowu najechać na stacjonatę i w razie potrzeby powtórzyć manewr. Po jej pokonaniu, po dwóch foule galopu przeszła do kłusa, a z kłusa do stój. Odczekała pięć sekund, oczekując od Chaosa nieruchomości i zagalopowała ze stępa na prawo, tym razem prowadząc ogiera na metrowy okser. Dystans był spory, toteż zdecydowała się przejść do "anglezowanego" galopu, który dodatkowo nieco wybijał konia z rytmu, gdy ten próbował pójść za szybko. W połowie dystansu usiadła w siodle i zabrała konia na woltę, będącą całkiem daleko od przeszkody, a więc być może zaskakującą z tego względu. Zależało jej jednak na wytrąceniu konia ze schematu.
Kolejno najechała na okser, znowuż starając się zapanować nad ogierem i po jego pokonaniu, po raz kolejny udała się na wcześniejszą stacjonatę, lecz z drugiej strony.
Po tych paru skokach, przeszła do kłusa i po dwóch okrążeniach do stępa, na tym pragnąc zakończyć jazdę. Dała Chaosowi dobre 10-15 minut stępa, po których zsiadła, okryła go derką i wyprowadziła konia do stajni, w której otoczyła go należytą opieką. /zt
/Wybiłam się całkiem z rytmu przez tą przerwę, także kończę :s.
Matthew Jeździec zaawansowany I see your corruption
Płeć: mężczyzna Podopieczny: Nemesis, Sensation. Pieniądze: £3875 Punkty doświadczenia: 54
Wysłany: 2017-02-20, 15:18
Dzień przed zawodami Matt przyszedł pochwalić się Nemesis swoim nowym kolorem włosów. Był pewien, że to pokocha, jak zazwyczaj z resztą. Zabrał ją na spacerek, aby przyzwyczaiła się do czerwonego Mefjowego upierzenia, choć już parę razy widziała jak właściciel zmienia kolorów włosów, więc nie powinna się tym w ogóle stresować. Za to inne konie na zawodach mogły się zdziwić Mefjowemu upierzeniu, był to więc taki dodatkowy chwyt, żeby zmniejszyć szansę innych uczestników zawodów. Nie no, żarty takie - Matt po prostu świętował pierwsze wspólne zawody z Nemesis i postanowił się odstawić. Poza tym westowe konie z reguły są tak wychillowane, że nie powinny mieć problemu z jakimś tam czerwonowłosym człowiekiem.
Tak więc dzień przed zawodami był dniem przepełnionym miłością, jak i również puszczeniem klaczy na padok i poganianiem jej, aby się uszczęśliwiła i wytraciła wszelkie pokłady energii. Była super kobyłką podczas treningów, była to więc forma super nagrody za jej boskie sprawowanie.
Następnego dnia z rana Matt pojawił się w stajni, aby wypucować swojego skarba. Na myjce zrobił z niej karą boginię, obmywając z wszelkiego błota i rozczesując jej długą grzywę. Oczywiście zabezpieczył się w postaci drugiego kompletu odzieży, bo to było do przewidzenia, że Nemesis go ochlapie.
I wyruszyli na zawody! On, czerwonowłosy, w białej koszuli, jasnych jeansach i skromnych kowbojkach, oraz ona - kara piękność. Nic dodać, nic ująć! Para jak ze snów!
R O Z G R Z E W K A
Matt zdawał sobie sprawę że w otoczeniu innych koni Nemesis mogła się troszkę zdekoncentrować. Powinni częściej trenować z innymi parami. Na ten czas jednak już nie mogli tego poprawić. Matt wobec tego od początku rozgrzewki angażował nieustannie karą w nowe ćwiczenia - serpentyny, zmiany kierunku, zatrzymania, kilka cofnięć. Prowadził klacz lekką ręką, minimalnie wykorzystując działanie wodzy. Kierował Nemesis dosiadem, wyczulając ją na jego działanie. Wiedział, że Nemesis jest super bystrym i współpracującym koniem, który bardzo dobrze odpowiada na dosiad. Był całkowicie pewny tego, co robi, oraz zupełnie wyluzowany. Dla Nemesis takie zawody to był chyba pierwszy raz, ale Matt za gówniaka spędził wiele godzin na takich imprezach. Wobec tego zero stresu dla niego, co mogło tylko zaplusować równie pogodnym nastawieniem konia do sytuacji.
Przeszedł do kłusa, od razu informując karą, że ma to być kłus bardzo aktywny. Posyłał jej naprzemienne impulsy z obu stron kłody, aby wkraczała zadnimi nogami mocniej pod siebie. Gdy jej lewa zadnia noga była w powietrzu, Matt lewą nogą słał impuls. Gdy prawa zadnia noga w górze - impuls po prawej stronie. Miednicą jechał równo, dobrze siedząc w siodle. Jego postawa była bardzo porządna, więc i Nemesis powinna iść równo, w pełni równowagi i harmonii.
W tym wydłużonym kłusie pojechał ósemkę, potem zakręcił wolty na obie strony i przeszedł do stępa. Pozwolił klaczy na dwa okrążenia w człapliwym, luźnym tempie. Powinna być już zdecydowanie skupiona na jeźdźcu i spokojniejsza niż na początku. Wytraciła trochę energii, skupiła się na zadaniach, a teraz otrzymywała nagrodę. Mało tego, Matt przytulił się teraz do jej szyi, by jeszcze bardziej pokazać jej, jaka jest super.<3
- Jesteś najlepszym koniem na świecie! - wyszeptał jej radośnie do uszka, mierzwiąc jej grzywę. Poprzytulali się trochę, po czym Matt wyprostował się i delikatnymi półparadami obudził Nemesis. - Wracamy do pracy - powiedział do niej radośnie i zaprosił klacz do lekkiego, średniego kłusa. W narożniku lekko przeniósł środek równowagi do przodu i posłał klacz do galopu. Narzucił aktywne tempo, które jednak skrócił na krótszej ścianie. Zjechał na półwoltę, zmienił klaczy nogę i pojechali okrążenie galopem na drugą stronę. Przejście do stępa, malutka przerwa, ale tempo dość żywe. Po paru chwilach Matt ponownie wyprowadził ciężar miednicy lekko do przodu, ale jeszcze nie tak bardzo, by był to oficjalny sygnał do zmiany chodu. Poczekał sekundę, aż klacz zepnie odpowiednio ciało w odpowiedzi na sygnał Matta, a wtedy on wprowadził ją do wolnego lope'u. Ruchem miednicy utrzymywał ją w spokojnym tempie, a sygnałem łydki wspomagał jej zad, aby angażował się pod kłodę. Matt siedział lekko w siodle, aby klacz swoi grzbietem mogla wypełnić przestrzeń pod siodłem, zaokrąglając tenże grzbiet.
Zjechali na koło, zmienili nogę i odjechali na drugą stronę. Matt wyprostował konia i skupił go na sobie, po czym usiadł ciężej w siodle, wypuszczając powietrze, aby klacz zwolniła do stępa. Tam parę metrów odsapki i wejście w lope na drugą nóżkę. Kilka metrów tym chodem i przejście do stępa.
Mieli jeszcze kilka-kilkanaście minut do swojego startu, a więc Matt zeskoczył z klaczy, by ją pooprowadzać i dać się jej uspokoić. Głaskał ją po drodze namiętnie, szczebiocąc jej też do ucha, jaka to ona fantastyczna nie była. A była, była! Najlepsza!
_________________
-----.------I'm trapped and my back's upagainstthe wall -..--I see no solution or exit out
--------.----..-------------..-I'm grinding it out ------------------------------no one can see -------------------The pressure's growing exponentially
Let me get off the ground To you I'm no longer bound
I need you out of my head You got me close to the edge
Płeć: klacz Wiek: 7 lat Rasa: Pure Friesian Właściciel: Matthew Cena: £2200 Doświadczenie w skokach: 39 Doświadczenie w ujeżdżeniu: 55 Doświadczenie z lonżowania: 43 Kondycja: 92 Szybkość: 65
Wysłany: 2017-02-25, 21:17
Zmiana upierzenia? Ależ jak najbardziej! Nem była całkowicie przyzwyczajona do kudełkowych wariacji Mefja, więc nie miała zbytnich problemów z rozpoznaniem właściciela, czy akceptacją koloru. Ostatnio też Mefjowaty zapuścił nieco czuprynę, więc będzie co memłać. Kara podczas wypadu na padok spuściła nieco pary, a co najlepsze - wymiziała się z Mefjowatym. Znaczy... on miział, zaś kara tylko dokuczała i kiedy mogła, memłała kudełki czy ubrania dwunoga. Co się będzie ograniczać?!
Następnego dnia nadszedł czas na przygotowanie do zawodów. Muszą się pokazać od jak najlepszej strony. Kudłaty już o to zadba. Wyczyścił fryzoidę jak się patrzy. Fakt faktem, kara nie pozwoli nikomu wyjść z myjki suchym. Przystrojona w swój westernowy sprzęt, była gotowa wraz z kudłatym. Pogromcy Patternów!
R O Z G R Z E W K A
Owszem, na samym początku kara była nieco rozproszona. Choć nieco to zbyt słabe słowo. Cała była spięta i rozglądała się nieco niepewnie dookoła. Mefja starał się jednak przestawić skupienie karej na ćwiczenia. O ile początkowo chodziła jak szczotka druciana po oczyszczanej tarczy hamulcowej, to z biegiem czasu rozluźniała się, skupiała coraz bardziej na poleceniach i kudłatym. Nie wyczuwała także żadnej niepewności czy strachu bijącego od swojego dwunoga.
Płynnie przeszła do kłusa, wyciągając nogi, tyłami ładnie wchodząc pod kłodę. Na łukach wyginała całe cielsko, prowadząc mordką, a resztą ciała podążając za łbem jak za wagonikami po torach. Zwolnili do stępa. Fryzoida przeciągłym parsknięciem zagaiła do dwunoga, który właśnie smyrał jej karą szyję. Po jakimś czasie, który zleciał Nemesis dość szybko, nadeszła informacja o kontynuacji. Oba radary w pełni skupiły się na Mefju, a kara przygotowała się do przyjmowania poleceń.
Znów płynna zmiana chodu, dojazd do narożnika iiiiiiii wskakujemy na wyższy bieg. Acz nie porwisty wyższy bieg. Luźno, powoli i miękko. Po półwolcie kara wykonała lotną, zmieniając kierunek. Zakreśliła okrąg i zgodnie z sygnałaem przekazanym dosiadem, zwolniła do żwawego stępa.
Nem poczuła jak ciężar zaczyna się przenosić do przodu, acz nie za bardzo, więc skierowała radary na tyły, ciapiąc wędzidłem w ryjcu i ogólnie przygotowując już cielsko do przyspieszenia. No i pykło. Ślimaczym lope'm podążała po obranym przez dwunoga śladzie, wkraczając tyłami pod kłodę.
Zaczęła kreślić okrąg, a w trakcie wykonała lotną niemal niezauważalnie. Zmienili kierunek, wchodząc na kolejną woltę. Zwolnienie do stępa, nieco odpoczynku i znów płynne wejście do lope'u. Wyszło dobrze, więc mogli przystopować. Głaskanie zapobiegało zbytniemu rozproszeniu uwagi Nemci, która teraz w pełni zajęta była Mefjem. Jeśli miał kapelusz na głowie, to zapewne znalazł się niebawem w pysku Nem. O ile takowa operacja się udała, fryza pokiwała łbem z kapeluszem w zębach, machając w nieokreślonym kierunku. Jeśli zaś nie było kapelutka, to Mefjowaty będzie miał nieco popsutą fryzurę
_________________
-------i---ChoirsigniteA swansong for Leda -----ii-----Deathknells for TroyTragedy blooms from one act I am Nemesis
Płeć: mężczyzna Wiek: 42 lata Podopieczny: Lopin to the party Pieniądze: £2785 Punkty doświadczenia: 39
Wysłany: 2017-02-26, 22:23
Podczas dzisiejszego startu nie odczują być może tak wielkiej ekscytacji jak podczas konkurencji szybkościowych, ale z pewnością przyłożą się do niego tak samo. Dziś trzeba po prostu uderzyć w opanowanie!
Z samego rana porządnie wyczyścił gniadoszkę, osiodłał ją i zabrał na rozgrzewkę. Standardowo rozpoczął od rozstępowania, podczas którego Lopin mogła swobodnie zapoznać się z nowymi dźwiękami, zapachami i ogółem sytuacji. Co jakiś czas wplatał w ten spacerek koła, wolty i wężyki, angażując się całą sylwetką w subtelne kierowanie ruchem quarterki. Jego priorytetem było obecnie rozluźnienie i wygimnastykowanie wierzchowca. Po dziesięciu minutach przycisnął obie łydki do jej boków i lekko pociągnął wodze, prosząc ją o skupienie i pilnowanie równowagi. Raptem kilkanaście sekund później już przesuwał dłonie przed rożek siodła, prosząc ją o aktywny kłus. Jako, że od dłuższego czasu klacz trenuje głównie z nim nie powinna mieć z tym przejściem problemu, nie powinna pomylić owego chodu z wolniejszym znacznie jogiem, bo Ray zawsze dopraszał się o energiczniejsze, bardziej męczące tempo, by pracować nad kondycją gniadoszki. Wprowadził ją na kolejne łuki i koła, starając się przez kolejne ćwiczenia przygotować ją do zadań na arenie. Przy zjeździe na ścianę lekko wysunął dłoń do przodu, subtelnie musnął łydkami jej boki, prosząc o wydłużenie kłusa. Jeśli zareagowała prawidłowo zaznaczył tę reakcję ciepłą pochwałą i wprowadził ją po raz kolejny na łuki, potem znowu ściana i zwolnienie do standardowego kłusa, na krótkiej ścianie ponownie kłus wydłużony i w połowie ściany długiej znowu skrócenie. I w najmniej oczekiwanym momencie, staruch oparł się mocniej na kulszach, odchylając się do tyłu, wraz z ręką. Whoa! Zatrzymujemy się! Nagrodził Lopin za poprawne wykonanie ćwiczenia i powtórzył je jeszcze kilka razy na linii środkowej rozprężalni, czasem wprowadzając zatrzymania z wyciągnięte kłusa. Po tej lekkiej przebieżce dosłownie trzy, cztery minuty stępa i ponowne zaklusowanie, zagalopowanie i jedno tylko okrążenie ze zmianami ram galopu. Ten element Raynard lubił wałkować podczas regularnej pracy, więc nie było sensu tym gniadoszki teraz zanudzać! Przy zmianie kierunku przez przekątną poprosił jeszcze o lotną zmianę nogi, ustawiając ją lekko na zewnętrzną stronę i dodając do tego odpowiedni sygnał wodzami. Po zjeździe na pierwszy ślad jeszcze chwilę przytrzymał ją w galopie, by następnie płynnie sprowadzić ją do stępa, zjechać na środek ujeżdżalni i tu ją zatrzymać. No, teraz chwila prawdy, czy w macierzystej stajni Lopin przerabiała spin... Brunet wysunął nogi trochę do przodu, oparł się pewniej na tylnym łęku siodła i przesunął dłoń z wodzami na lewą stronę, jednocześnie dociskając lekko prawą łydkę. Niezależnie od wyniku, Raynard poprosił o pół obrotu i po kilku krokach powtórzył ćwiczenie, tym razem prosząc o pełen zwrot.
Rozgrzewkę zakończył dość nietypowo - ostatnie dziesięć minut przed startem wykorzystał nie tylko na wyciszenie i rozluźnienie Lopin w stępie, ale i na wygimnastykowanie siebie. Przeplótł wodze przez rożek i od tej pory kierował jej ruchem tylko przez dosiad i łydki. W western pleasure szczególnie ważna była delikatność wydawanych przez jeźdźca sygnałów - miały one być prawie niezauważalne, bardzo subtelne. Raynard niestety nie był najmłodszym ze startujących tu jeźdźców i musiał zadbać o uelastycznienie i upłynnienie swoich ruchów przez kilka ćwiczeń. Kilka razy wygiął się do tyłu, by dotknąć obiema dłońmi tylnego łęku siodła, chwilę później wykonywał już skłony do boków, doprawdy, musiał wyglądać wręcz komicznie! Jeszcze kilka skłonów do przodu, lekkie dotknięcie ciemnej klatki piersiowej quarterki i zabawa skończona, rozbrzmiał sygnał do startu!
Mężczyzna odwiązał wodze, jeszcze raz przeciągnął się i poprawił sylwetkę. Jego nogi spływały luźno wzdłuż boków klaczy, stopy bezpiecznie oparł w głębokich strzemionach, delikatnie obniżył piętę i wyprostował plecy.
//na rysunku na 11 jest trot, a w opisie ext. trot, więc jakby co to napiszę kłus, ale idk co tam ma być
_________________
Thedevil was once an angel, darling
Matthew Jeździec zaawansowany I see your corruption
Płeć: mężczyzna Podopieczny: Nemesis, Sensation. Pieniądze: £3875 Punkty doświadczenia: 54
Wysłany: 2017-02-27, 17:48
Jak najbardziej, że miał kapelusz! Elegancki, ośliniony teraz kapelusz. Wytarł go o grzywę Nemesis. Trzymaj swoją ślinę przy sobie, koniu. Nałożył kapelusz na głowę, poprawił się wizualnie i sprawdził, czy i u Nemesis wszystko gra zarówno fizycznie jak i czy jej sprzęt jest w porządku. Poświęcił jeszcze troszkę czasu na jej głaskanie, aby się rozluźniła.
- Jesteś super koń, damy radę!
Wskoczył z powrotem na siodło i poprowadził klacz kłusem na ósemkę, by ponownie skupić ją na sobie i pracy. Kierował ją dosiadem, zaczynając od minimum sygnałów - lekkie impulsy wychodzące z miednicy i bioder, a za chwilkę w przypadku braku reakcji dochodziło udo, a potem łydka. Zewnętrzna noga stanowiła miękką, spokojna barierę, której bok i zad klaczy nie mógł przekroczyć, wpisując się w łuk. Natomiast wewnętrzna łydka modyfikowała ów łuk, nakłaniając Nemesis do mocniejszego lub lżejszego wygięcia.
Wyjechali ledwie dwie ósemki, kiedy Matt usłyszał swoje imię. Przeszli do stępa i skierowali się na plac.
P R Z E J A Z D
Stojąc na miejscu startowym trzymał klacz w gotowości, aby móc ją poprosić o stęp z jak najmniejszym przeniesieniem równowagi do przodu. Towarzyszyło temu lekkie wysunięcie wodzy do przodu. Przed narożnikiem wodza lekko przechyliła się do wewnątrz, zewnętrzna noga lekko usztywniła się, aby klacz nie wypadła z zakrętu, a wewnętrzna noga lekko posunęła się do przodu - doprawdy o milimetry. Matt wiedział, jak czuła na pomoce była jego podopieczna, dlatego stosował ich niezbędne minimum.
Zaraz po wyjściu z zakrętu znów skierował równowagę swojej miednicy do przodu, tak jak i wodze. Od razu wyczuł, czy klacz była wystarczająco skupiona i czy to wystarczyło. Jeśli nie wyczul, jak i jej równowaga przenosi się do wyższego chodu, dołączył od razu impuls z nóg.
Przy wejściu do lekkiego kłusa oczywiście przyjął neutralną, zrównoważoną centralnie pozycję w siodle. Ramiona miał luźno opuszczone, nogi mocno rozciągnięte w dół, a miednica i biodra w rozluźnieniu tańczyły na grzbiecie konia. Takie drobiazgi jak pięty opuszczone nisko wychodziły jako rezultat dobrego wyćwiczenia wyższych partii ciała. Ciało Matta było dobrze zrównoważone, wobec czego i ciało Nemesis powinno poruszać się w należytej harmonii i rozluźnieniu, o dobrym rytmie nie zapominając.
Zaledwie chwilę jechali tym spokojnym kłusem. Matt zaraz podniósł energię swojego ciała, wyniósł lekko równowagę do przodu, a nogami dawał klaczy impulsy o mocniejszego wkraczania zadnich nóg pod kłodę. Gdy tylko jedna z zadnich nóg podnosiła się, noga Matta po tej samej stronie ciała konia słała impuls sugerujący klaczy, aby postawiła tą nogę daleko przed siebie. Impulsy były zdecydowanie mocniejsze, w porównaniu do tych, których użył do samego przejścia ze stępa do kłusa. Były oczywiście dostosowane do sytuacji - Matt doskonale czuł, na co gotowa jest karuchna i jak intensywnego impulsu potrzebuje, by wykonać to, czego jeździec oczekiwał.
Kończąc następny narożnik zaczął lekko cofać swoją równowagę, aby skupić Nemesis na sobie. Przed samym miejscem zatrzymania usiadł głębiej w siodle i wypuścił powietrze, jego nogi lekko przesunęły się do przodu. - Whoa - dodał spokojnym, pewnym siebie tonem. Był naprawdę pewny siebie i wyluzowany, dla Nemesis powinno być to balsamem na jej nerwy. Wraz w wypowiedzeniem komendy cofnął lekko wodze za rożek, dopełniając zatrzymania. Gdy tylko klacz wryła kopyta w ziemię, Matt razem z nią wrócił do neutralnej, zrównoważonej pozycji. Powiedział do niej ciche "taaak", uśmiechając się szeroko pod nosem.
_________________
-----.------I'm trapped and my back's upagainstthe wall -..--I see no solution or exit out
--------.----..-------------..-I'm grinding it out ------------------------------no one can see -------------------The pressure's growing exponentially
Let me get off the ground To you I'm no longer bound
I need you out of my head You got me close to the edge
Płeć: kobieta Wiek: 25 lat {18.01} Wzrost: 171 cm Zawód: architekt (nie pracuje), jeżdziec Partner: bottle of whisky will do the trick Ostatni trening: 04.2019 - skokowy - Jim Beam Rye Podopieczny: Jim Beam Rye, Prescription Boy Pieniądze: £2495 Punkty doświadczenia: 68 Skoki: 22 Ujeżdżenie: 29 Cross: 8 Obycie z koniem: 9
Wysłany: 2017-02-27, 22:54
Ukryj:
Jim Beam Rye napisał/a:
Po ponownym pokonaniu toru, przeszedłem do stępa, w którym czekałem na nowe ustawienie przeszkód. W tym czasie na hali pojawił się nowy ogier, którego nerwowe zachowanie nie wpłynęło na mnie najlepiej - sam także zacząłem się denerwować, w czym jednak ograniczyłem się do nerwowego "podrzucania" wędzidła w pysku i kulenia uszu. Metal przez chwilę wręcz brzęczał, czego nie sposób było zignorować. Przeszło mi dopiero po zakłusowaniu i zagalopowaniu, choć nawet wtedy zdarzało mi się kłaść uszy podczas mijania się z Lockhardem, przynajmniej do czasu aż i jemu przeszło. Przeszkody na ustawionym parkurze wciąż nie przekraczały metra, toteż niezmiennie brakowało mi motywacji do wysokiego podnoszenia nóg czy nurkowania nosem, bo zwyczajnie nie było mi to do niczego potrzebne. Byłem wystarczająco silny by skoczyć takie siedemdziesiąt centymetrów bez specjalnych starań, ale to nie znaczy, że nudziły mnie te skoki. Lubiłem skakać w każdej formie, nawet godzinny trening na cavaletti by mnie nie znudził, pod warunkiem że ćwiczenia byłyby urozmaicone. Wysokość była mi potrzebna jedynie do obudzenia ambicji, niczego więcej.
W każdym razie przeskoczyłem pierwszą przeszkodę tuż po tym, jak dogalopowałem do niej równym tempem i prawidłowo wszedłem w odskok. Skoro Nadya bez problemu zgrała się ze mną w skoku, to i ja nie miałem kłopotu z poprawnym pokonaniem przeszkody, po której galopowałem w swoim spokojnym, wystarczająco aktywnym galopie. Nie było to tempo, którym można by walczyć o pierwsze miejsce na parkurze, ale też nikt mnie teraz nie cisnął, więc nie widziałem potrzeby by atakować przeszkody. W tym wieku nawet już nie miałem takich pomysłów, po prawdzie byłem trochę jak koński profesor, ale jednak miałem jeszcze tę werwę, która pozwoliła mi zostać w czynnym sporcie.
Po skoku pogalowałem na wprost na prawą nogę, by następnie spokojnie wejść w zakręt, w którym owinąłem się wokół wewnętrznej łydki Nadyi. Wychodząc z zakrętu znalazłem się naprzeciw stacjonaty, na której drugą stronę przedostałem się równie sprawnie co ostatnim razem. Dalej kontynuowałem galop na prawo, zmierzając na okser. Czując jak Nadya lekko mnie do niego ciśnie, nieznacznie wydłużyłem foule, co jednak nie poskutkowało mocniejszym skokiem. Używałem tylko tyle siły, ile potrzebowałem by ekonomicznie pokonać przeszkodę i teraz nie było inaczej - oddałem nad okserem całkiem płaski skok, mimo czego i tak byłem daleki choćby od muśnięcia drągów. W zasadzie nie przeszkadzało mi takie wpędzanie w przeszkody, ani też zachowawcza jazda, jako że sam miałem ogromną pewność siebie i nie bałem się przeszkód, niezależnie od ich ustawienia i wyglądu. Na lewo pogalopowałem do czwórki, samodzielnie zmieniając nogę w momencie, w którym skręciliśmy w lewo i zaczęło mi przeszkadzać ustawienie na prawo. Nie miałem też problemu z wyjeżdżaniem zakrętów pod warunkiem, że Nadya należycie się do tego przykładała - jeżeli robiła wszystko jak na leży, dostosowywałem się do niej, nie mając w zwyczaju robić nikomu na przekór. Kolejno zmierzyłem się z czwartą i piątą przeszkodą, a następnie lekko dodałem do linii złożonej z dwóch przeszkód; obie z nich pokonałem równie ekonomicznie, raczej nie musząc kombinować z ilością kroków w dystansie, bo odległość nam się zgadzała mimo wydłużonej foule. Po ostatnim skoku pociągnąłem łeb do dołu, próbując wyprosić dłuższą wodzę, chociaż prawdę mówiąc wciąż nie byłem szczególnie zmęczony.
Po pokonaniu ostatniej przeszkody Nadya przeszła z Jimem stopniowo do stępa, dając mu dłuższą wodzę, gdy o to poprosił. Tymczasem towarzyszący im stajenny zabrał się do ustawiania przeszkód od nowa. Czas trochę podnieść poprzeczkę. Podczas gdy stajenny układał przeszkody Nadya i Jim mogli chwilę odpocząć, w tym czasie wykręcili dla odmiany jakieś koło. W końcu brunetka poprosiła Jima najpierw o kłus, w którym anglezowała, nie mając problemu ze znalezieniem wspólnego rytmu z gniadoszem. nieco skróciła wodze na kontakt i na długiej ścianie hali cofnęła jedną łydkę za popręg, dodała obie i obciążyła prawą stronę, prosząc ogiera o galop na prawą nogę. Znaleźli się kolejno pod krótką ścianą, gdzie czekał ich okser 90 cm, jak dotąd najwyższa przeszkoda z jaką mieli do czynienia.
Jak dotąd Bravo starała się o aktywny, równy galop, pozwoliła oldenburgowi lekko się rozpędzić. Teraz zamknęła go w pomocach i wzięła go bardziej na siebie, po czym przed okserem dodała mu wyważoną łydkę do wybicia z siłą z zadu i wzniosła go nad przeszkodę. Oddała mu wodze na kontakcie, uniosła się z siodła w pólsiadzie i wyszła za ruchem Beam'a, zgrywając się z nim ładnie w skoku. W efekcie oddali ładny skok, na miarę przeszkody. Utrzymując aktywne tempo Nadya poprowadziła trzynastolatka po lekkim łuku na stacjonatę 85 cm. Posłała Jimowi pólparadę, usiadła głębiej w siodło, po czym powtórzyła cały szereg pomocy, co pozwoliło im bez trudu pokonać stacjonatę. Następnie skręcili bardziej w lewo, oddalając się od ściany, po obszernym łuku skierowali się na szereg. Ponieważ łuk był dość obszerny, a najazd długi pozwoliła gniademu dodać w tempie. Zakręt, po którym mieli naprostować na okser, pierwszy człon szeregu nie był ostry, jednak przy zbyt energicznym tempie mieli problem z wyrobieniem się na tym zakręcie, w dodatku ich równowaga została zachwiana. Dwudziestotrzylatka oczywiście zabrała się za korygowanie tempa jak i najazdu. Przed przeszkodą zamknęła ogiera w pomocach i dodała mu łydkę do wybicia. Wyrobiła się z tym przed okserem, jednak oddali skok na krzywo - dokładne naprostowanie mogliby przypłacić wpadnięciem na okser zamiast przeskoczeniem go. Miało to swój wpływ na wyraźne trącenie przeszkody przez oldenburga. Po lądowaniu kobieta ostatecznie go naprostowała, przygotowując do stacjonaty 90 cm, przyhamowała go też trochę w tempie. tym razem skierowali się na środek przeszkody i pokonali ją bez trudu. Nadya krótko pochwaliła Jima po pokonaniu drugiego członu. Znowu po łuku - tym razem bez zbędnego rozpędzania się - poprowadziła go na kopertę 80 cm. kolejne przeszkody były już ustawione pod ścianą. Podobnie bez komplikacji i na czysto pokonali kopertę. Po prostej czekał ich mniejszy z okserów: 75 x 80 cm. Rosjanka przygotowała Jima przed przeszkodą posyłają mu półparadę, usiadła następnie głęboko w siodle, zamknęła go w pomocach. Przed przeszkodą wzięła go bardziej na siebie, następnie dodała zdecydowanie łydkę. Oddała wodze przy szyi konia, znów półsiad, zdążyła za ruchem gniadego, prezentują z ładną sylwetkę i zgranie z koniem. Problemów nie mieli także z ostatnią przeszkoda: stacjonatą 80 cm.
Po pokonaniu tej przeszkody znowu stopniowo przeszli do stępa z dłuższą wodzą. Nadya planowała pozostać jeszcze przez chwilę przy tym ustawieniu, z pewnymi zmianami. Przeszkody urosły o 5 cm (oksery również wszerz). Kopertę zastąpił na razie niski triplebarre. Mieli zacząć od stacjonaty 80cm, która obecnie mierzyła już 85 centymetrów. Po pokonaniu oksera natomiast w pewnym odstępie, który pozwalał na swobodne przejście do kłusa stały blisko siebie dwa cavaletti, które stanowiły również pewnego rodzaju odmianę. Gdy przeszkody były gotowe po chwili Nadya dodała łydki, prosząc Jima o kłus, a po chwili o galop i poprowadziła go w stronę stacjonaty 85 cm.
_________________
In the mornings I'm like… Sun is up, I'm a mess, gotta get out now, gotta run from this…
There's a mean bone in my body, it's connected to the problems that I won't take for an answer, and I won't take that from you, because I would hurt a fly N a d y a B r a v o || 2 5 yrs old || Mother R u s s i a, father U S A
Płeć: mężczyzna Wiek: 27 lat Wzrost: 189 cm Zawód: jeździec & trener Partner: Liska Ostatni trening: 02.2020 - teren z Integrity Promise Podopieczny: Integrity Promise, Krugerrand, Licorne, Lysander, Olympique of Rohan, Royal Charming, Saver, Scandic, So Hell Pieniądze: £12235 Punkty doświadczenia: 437 Skoki: 133 Ujeżdżenie: 253 Cross: 35 Obycie z koniem: 17
Wysłany: 2017-02-27, 23:22
Zakładając że panuje tu cisza i spokój...
Przyprowadził karego i nie dając mu nawet możliwości na zatrzymanie po prostu zaczął z nim chodzić dookoła, przyzwalał przy tym na kontrolne rozglądanie się na boki ale wszystko w granicach rozsądku i jako takich dobrych manier. Po kilku okrążeniach zarówno na jedną, jak i drugą stronę, miejmy nadzieję że względnie uspokojonego ogiera podprowadził do schodków, w razie czego prosząc jakiegoś przyjemnie wyglądającego pracownika o pomoc w przytrzymaniu Lavarda podczas gdy Luczek zajęty był wsiadaniem i chcąc nie chcąc miał trochę ograniczoną możliwość wywierania wpływu na Panicza. W każdym razie gdy już siedział na górze od razu go przytrzymał, nie chcąc pozwolić na samowolne ruszenie, coby mu się młody tego nie nauczył przypadkiem. Dopiero po chwili zaprosił go do pójścia w stęp a o ile w nim zostawał, miał swobodną wodzę i tylko dosiad wraz z nogami bruneta wywierały jakiś wpływ na Czarnego Księcia. W każdym razie o ile się dało, bo w razie czego nabrał wodze na jakiś tam pseudo kontakt, przy czym jego ręka umiejscowiona była przed przednim łękiem, swobodnie uniesiona aczkolwiek bez przesady z tą wysokością, nadgarstki miękkie i przepuszczające a łokcie "sprężynowały" subtelnie, zapewniając tym samym ruch analogiczny do ruchu łba w stępie, dzięki czemu, kolokwialnie mówiąc, Lavard nie dostawał wędzidłem po zębach nawet w najmniejszym stopniu. Na razie tylko sprawdzał reakcje swojego szlachcica na delikatne zakręcanie ciężarem i łydkami + ewentualnie z drobną pomocą wodzy. Pamiętał, że na razie są też na etapie zwiedzania obiektu, siedział więc głęboko w siodle i swoim rozluźnieniem oraz nieprzesadzonym ale aktywnym ruchem bioder zachęcał go do okazania się dzielnym chłopcem, nie dawał mu dodatkowych powodów do paniki. Na początek dużo stępowali na obi strony, niech się młody naogląda wszystkiego na spokojnie.
_________________
so i am mr fucking awesome
~ luke sugarman ~
przyjaciele: ... things that we can't deny! ~ ryan & lisa ~
pms: come on baby tell me what's the word . ~ one & only ~
druga połówka: method to the madness. ~ ... ~
ex: i will never regret, but you can. ~ suzame ~
podopieczni: through the laughter and the tears
~ krugerrand, royal charming,
licorne, olympique of rohan, scandic, so hell,
lysander, integritypromise, saver ~
it's my dream team
»»soi runandhideandtearmyselfup
start again with a brand new name ....................and eyes that see into
....................................i n f i n i t y
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum